Postanowiłam się
przewietrzyć a reszta bawiła się na całego, wychodząc zauważyłam parę osób
które uprawiały seks, brały narkotyki i chłopaków namawiających dziewczyny na
„szybki numerek”. Szłam brzegiem morza ,myślałam jak teraz będzie gdy on mnie znalazł
i na dodatek ma mój numer w każdej chwili mogę dostać telefon albo wiadomość od
niego której nie będę mogła zignorować jeśli chcę żyć. Coraz bardziej oddalałam
się od miejsca imprezy ale kontynuowałam spacer mając nadzieje ,że będę
potrafiła wrócić. Nie daleko zobaczyłam 3 chłopaków stojących nad kimś,
niewiele myśląc byłam coraz bliżej tych osób. Ostrożnie zaczęłam przyglądać się
tym postacią byli ubrani na czarno, jeden z nich miał podobną kurtkę do Justina
, nerwowo zaczęłam podchodzić bliżej i modliłam się aby mnie nie zauważyli,
byłam już na tyle blisko aby usłyszeć przyśpieszone bicie swojego serca i
upewnić się ,że jest o grupa mojego brata ale tylko część ,reszta pewnie
musiała zostać w NY. Na plaży był tylko Justin, Tom i jakiś nowy bo pierwszy
raz go na oczy widzę a przed nimi klękał jakiś chłopak miał może z 23lata albo
trochę więcej.
-Carter z Tobą zawsze są jakieś problemy! Byłem tu 3 tygodnie temu i ostrzegałem Cię ,że albo dostarczysz nam pieniądze albo pożegnasz się z tym światem. Kasy nie widzę więc została Ci już tylko druga opcja.
-Błagam dajcie mi jeszcze tydzień a dostaniesz te pieniądze.
- Miałem serce i przesuwałem Ci termin spłaty długu kilka razy, ale za każdym razem błagasz o więcej czasu dostałeś go ale to już była Twoja ostatnia szansa, moja cierpliwość do Ciebie się skończyła.
-Masz jakieś życzenie przed śmiercią? - Nie? No okay jak chcesz, to zrobimy tak, ja liczę do trzech i strzelę Ci w łeb. – Aa i jeszcze jedno pozdrów resztę tych ,którzy nie spłacają swoich długów w terminie.
Chłopak położył palec na spuście pistoletu.
- Raz,
-Dwa,
-Trzy, żegnam!
Pod wpływem siły pocisku głowa Taylora Cartera odchyliła się do tyłu , a jego ciało bezwładnie opadło na piasek. Przez chwilę wszyscy trzej patrzyli na ciało a mi się nogi ugięły co spowodowało ,że opadłam na piasek. W pewnej chwili oczy mi się zaszkliły i widziałam jak przez mgłę, po policzku zaczęły spływać mi łzy które szybkim ruchem ręki starłam. Nie mogłam oddychać , nie mogłam odwrócić wzroku od ciała które leżało niedaleko mnie. Spojrzałam w górę i od razu napotkałam wzrok Bieber'a który patrzył na mnie.
Od razu obleciał mnie strach, poczułam suchość w ustach, nie wiedziałam czy mam uciekać czy siedzieć w miejscu ale nie chciałam ryzykować swoim życiem i wolałam zostać tam gdzie byłam. Zauważyłam ,że mówi coś do chłopaków i wolnym krokiem podchodzi do mnie ,nie byłam wstanie się ruszyć, podniósł mnie jedną ręką chwycił mnie za kolana a drugą położył na moich plecach , szybkim ruchem przełożył sobie mnie przez ramię i podążał na parking ,gdzie posadził mnie na siedzenie od strony pasażera zamknął drzwi, po chwili sam zajął miejsce za kierownicą. Jechał skupiony na drodze a ja już nie wytrzymywałam tej krępującej ciszy.
-Gdzie jedziemy? Zabijesz mnie tak jak jego? –mruknęłam
-Siedź cicho. -warknął a mnie aż ciarki przeszły.
-Ej Bieber przepraszam ,że Ci przeszkodziłam ale ja muszę wracać do domu bo jest już późno.
-Skarbie widzę ,że nadal masz poczucie humoru.
-Super-powiedziałam sarkastycznie-Więc powiedz gdzie jedziemy.
-Spokojnie, nie zabije Cię.
- A skąd mam mieć pewność? Przecież chwilę temu zabiłeś człowieka na moich oczach więc to samo możesz zrobić ze mną.- wywróciłam oczami i obróciłam głowę na bok.
- Nie wiedziałem, że tam byłaś!- krzyknął.
- A to zrobiłoby Ci jakąś różnicę? I tak byś go zabił nawet wiedząc,że tam jestem.
Niezręczna cisza, która zapadła między nami, wcale nie pomogła sytuacji, w której się znajdowałam. Złapałam się na skakaniu wzrokiem po wszystkim, co przykuło moją uwagę. Moje oczy napotkały jego profil. Nie będę kłamać, był naprawdę przystojny, wręcz cholernie. Usłyszałam jak sfrustrowany wzdycha, po czym odwrócił głowę w moją stronę.
-Co tak patrzysz? Mam coś na twarzy?
- Nie , nie
Uśmiechnął się, ukazując szereg białych zębów. Oblizując usta, wzięłam kilka głębokich wdechów, próbując przestać się denerwować, gdy kolejny chichot rozbrzmiał w samochodzie. Potrząsając głową, oparłam się o siedzenie. Wiedząc, że minie trochę czasu zanim wrócę do domu, zaczęłam rozmyślać nad swoim życiem. Ale nadal nie wiedziałam gdzie jedziemy co doprowadzało mnie do szału.
-Powiesz mi w końcu gdzie jedziemy?
- Ale się niecierpliwa zrobiłaś-mruknął lekko zachrypniętym głosem co mi się strasznie spodobało. Wyciągnął papierosa , włożył go sobie do ust i zapalił.
-Jedziemy do mnie – wydusił z siebie otwierając okno.
No to się kurwa wpakowałam w kolejne problemy, a było już tak dobrze ale nie. Najwidoczniej Bóg ma inne plany wobec mnie i musi mi jeszcze bardziej dokopać bo już mało w swoim życiu przeżyłam.
-Carter z Tobą zawsze są jakieś problemy! Byłem tu 3 tygodnie temu i ostrzegałem Cię ,że albo dostarczysz nam pieniądze albo pożegnasz się z tym światem. Kasy nie widzę więc została Ci już tylko druga opcja.
-Błagam dajcie mi jeszcze tydzień a dostaniesz te pieniądze.
- Miałem serce i przesuwałem Ci termin spłaty długu kilka razy, ale za każdym razem błagasz o więcej czasu dostałeś go ale to już była Twoja ostatnia szansa, moja cierpliwość do Ciebie się skończyła.
-Masz jakieś życzenie przed śmiercią? - Nie? No okay jak chcesz, to zrobimy tak, ja liczę do trzech i strzelę Ci w łeb. – Aa i jeszcze jedno pozdrów resztę tych ,którzy nie spłacają swoich długów w terminie.
Chłopak położył palec na spuście pistoletu.
- Raz,
-Dwa,
-Trzy, żegnam!
Pod wpływem siły pocisku głowa Taylora Cartera odchyliła się do tyłu , a jego ciało bezwładnie opadło na piasek. Przez chwilę wszyscy trzej patrzyli na ciało a mi się nogi ugięły co spowodowało ,że opadłam na piasek. W pewnej chwili oczy mi się zaszkliły i widziałam jak przez mgłę, po policzku zaczęły spływać mi łzy które szybkim ruchem ręki starłam. Nie mogłam oddychać , nie mogłam odwrócić wzroku od ciała które leżało niedaleko mnie. Spojrzałam w górę i od razu napotkałam wzrok Bieber'a który patrzył na mnie.
Od razu obleciał mnie strach, poczułam suchość w ustach, nie wiedziałam czy mam uciekać czy siedzieć w miejscu ale nie chciałam ryzykować swoim życiem i wolałam zostać tam gdzie byłam. Zauważyłam ,że mówi coś do chłopaków i wolnym krokiem podchodzi do mnie ,nie byłam wstanie się ruszyć, podniósł mnie jedną ręką chwycił mnie za kolana a drugą położył na moich plecach , szybkim ruchem przełożył sobie mnie przez ramię i podążał na parking ,gdzie posadził mnie na siedzenie od strony pasażera zamknął drzwi, po chwili sam zajął miejsce za kierownicą. Jechał skupiony na drodze a ja już nie wytrzymywałam tej krępującej ciszy.
-Gdzie jedziemy? Zabijesz mnie tak jak jego? –mruknęłam
-Siedź cicho. -warknął a mnie aż ciarki przeszły.
-Ej Bieber przepraszam ,że Ci przeszkodziłam ale ja muszę wracać do domu bo jest już późno.
-Skarbie widzę ,że nadal masz poczucie humoru.
-Super-powiedziałam sarkastycznie-Więc powiedz gdzie jedziemy.
-Spokojnie, nie zabije Cię.
- A skąd mam mieć pewność? Przecież chwilę temu zabiłeś człowieka na moich oczach więc to samo możesz zrobić ze mną.- wywróciłam oczami i obróciłam głowę na bok.
- Nie wiedziałem, że tam byłaś!- krzyknął.
- A to zrobiłoby Ci jakąś różnicę? I tak byś go zabił nawet wiedząc,że tam jestem.
Niezręczna cisza, która zapadła między nami, wcale nie pomogła sytuacji, w której się znajdowałam. Złapałam się na skakaniu wzrokiem po wszystkim, co przykuło moją uwagę. Moje oczy napotkały jego profil. Nie będę kłamać, był naprawdę przystojny, wręcz cholernie. Usłyszałam jak sfrustrowany wzdycha, po czym odwrócił głowę w moją stronę.
-Co tak patrzysz? Mam coś na twarzy?
- Nie , nie
Uśmiechnął się, ukazując szereg białych zębów. Oblizując usta, wzięłam kilka głębokich wdechów, próbując przestać się denerwować, gdy kolejny chichot rozbrzmiał w samochodzie. Potrząsając głową, oparłam się o siedzenie. Wiedząc, że minie trochę czasu zanim wrócę do domu, zaczęłam rozmyślać nad swoim życiem. Ale nadal nie wiedziałam gdzie jedziemy co doprowadzało mnie do szału.
-Powiesz mi w końcu gdzie jedziemy?
- Ale się niecierpliwa zrobiłaś-mruknął lekko zachrypniętym głosem co mi się strasznie spodobało. Wyciągnął papierosa , włożył go sobie do ust i zapalił.
-Jedziemy do mnie – wydusił z siebie otwierając okno.
No to się kurwa wpakowałam w kolejne problemy, a było już tak dobrze ale nie. Najwidoczniej Bóg ma inne plany wobec mnie i musi mi jeszcze bardziej dokopać bo już mało w swoim życiu przeżyłam.