poniedziałek, 2 listopada 2015

Pytanie

Hej hej witam po tak długiej przerwie ,czyta ktoś jeszcze to ff? Myślę aby wrócić do pisania :) dajcie znać czy chcecie

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 13

Na sam początek należą się Wam przeprosiny. Przepraszam Was za to,że znowu jest taki krótki. Mój laptop jest powalonym sprzętem i wszystkie moje prace,rozdziały, one shoty,wszystko... poszło się jebać.Wszystko. Rozdział praktycznie był już skończony,posiadał 6 stron,tak 6 pierdzielonych stron,które usiłowałam napisać i naprawdę długo nad tym siedziałam. Byłam zdruzgotana,kiedy rano weszłam na laptopa cały dysk wyczyszczony. Wszystkie zdjęcia,wspomnienia,fotografie,moje prace,rozdziały,wszystko zostało usunięte. Miałam ochotę się wtedy rozpłakać.Napisałam trochę tego rozdziału,to nawet nie jest 2/4 tego rozdziału,który napisałam ;( Tak bardzo Was przepraszam,ale nie dałam rady. Po prostu wtedy miałam wenę,której mi w obecnym czasie brakuję. Wybaczcie mi...Rozdział chujowy jak zawsze,ale nie martwcie się,bo już dłużej nie będziecie musieli czytać moich badziewi. Notka będzie zarówno pod spodem jak i na górze,a więc przeczytajcie proszę i wybaczcie mi.
***************************************************************************
Justin Bieber's POV:
Mój umysł nie dopuszczał do siebie żadnych słów, żadnych dźwięków. Pocałunki, niepotrzebne nadzieje, niedoszły seks na stole, zaś ona mówi mi,że nie wie czy jest to czegokolwiek warte? Nie powinienem w ogóle ujawniać swoich uczuć do Olivii, skoro tak się ma podgląd sprawy. Zacisnąłem powieki, po chwili gwałtownie je otwierając. Podchodząc do dziewczyny, położyłem ręce na jej biodra, masując opuszkami palców ich skórę.
-Powiedz mi, skoro nie wiesz czy warto...-zacząłem spokojnie, biorąc głębokie,szybkie wdechy-To dlaczego w dalszym ciągu grasz w tą grę, skarbie-wyszeptałem blisko jej twarzy swoich gardłowym, ochrypłym głosem, nasze usta dzieliło zaledwie parę milimetrów. Nie wiem co już mam sądzić, co mam myśleć. Poczułem jak ciało brunetki zesztywniało pod moim dotykiem. Mój wzrok odruchowo opadł na jej klatkę piersiową,która poruszała się w górę oraz w dół w zawrótnym tempie.
Jej oczy utkwiły w niebieskiej ścianie naprzeciwko, w skrócie: robiła wszystko byle, by na mnie nie patrzeć.
Była zamyślona,jej umysł utknął w odchłani własnych myśli. Podejrzewam,iż zastanawiała się co powiedzięć, rozmyślała nad doborem słów jakich może użyć.
-Olivia odpowiedz- warknąłem poważnie, jednakże odpowiedziała mi milczeniem. W powietrzu panowała niezręczna cisza, ciężka atmosfera, jak dla mnie zbyt irytująca. Zacisnąwszy mocniej palce na biodrach brunetki, usłyszałem jak z jej bladoróżanych ust ucieka cichy pisk sygnalizujący ból. Powinna była się domyślić,że nie warto grać ze mną w tę grę. To moja gra, moje zasady, ja tu jestem panem, zaś inni ludzie to tylko pionki służące do pomocy.
-J-j-ja-zaczęła się jąkąć, nerwowo przełykając ślinę. Naprawdę tylko tyle zdołała z siebie wykrztusić, poważnie?
Prychnąłem zdenerwowany, odsuwając swoje ciało od jej smukłej, zdrabnej sylwetki oraz zaciskając dłonie w pięści.
Wkurwiła mnie,czego pożałuje. Podczas,gdy ja nareszcie zebrałem się na odwagę,aby wyznać jej uczucia,jakimi ją darzę ona mówi,że nie wie czy warto? Moim zdaniem to niedorzeczne. Skierowałem się w kierunku drzwi i nawet się nie żegnąjąc, wyszedłem. Szybkim krokiem przemierzałem opustoszałe ulicę, paląc papierosa. Paląc zabijam stres,a może to papierosy zabijają mnie? Nie ważne, pierdolę wszystko, pieprzę uczucia, walę miłość. Ciągnąc z frustracją za końcówki swoich kasztanowych włosów, od ponad czterech godzin pałętałem się po mieście. Mój rozum niefortunnie skupiał się tylko i wyłącznie na Olivii, co wcale nie było dogodnym czynnikiem, iż nie mogłem o niej zapomnieć. Wszystkie wspomnienia z nią związane powracały,odtwarzając się w mojej głowie na nowo.
-Justin! Przestań!- krzyczała rozbawiona, kiedy łapiąc butelkę z płynną czekoladą , nacisnąłem ją,a strumień pysznej słodkości zaczął wylewać się prosto na jej twarz.
-Mmm otwórz buzie kotku! Nie marnujemy słodyczy pamiętasz!?- wrzasnąłem, śmiejąc się do rozpuku. Olivia szybko zrobiła to co powiedziałem. Otworzyła swoje różowe wargi, usiłując złapać jak najwięcej czekoladowej cieczy.

Na to wspomnienie niemal się nie uśmeichnąłem. Powtrząsnąłem głową, zamykając oczy oraz pozwalając swojemu umysłowi na przeprowadzanie dalszych retrospekcji.
Dziewczyna nie zauważając płynnej czekolady na podłodze,próbowała do mnie dobiec ,w wyniku czego pośliznęła się,upadając za kafelki w kuchni. Mój perlisty śmiech rozległ się w całym domu, zaś brzuch bolał od ciągłego rechotania.
-Chodź niezdaro pomogę ci-wymamrotałem, cicho chichocząc pod nosem. Jednakże z moim szczęściem nie dotarłem do niej cały,gdyż już po pierwszym kroku zaliczyłem glebę-Pieprzona czekolada- wybluźniłem pod nosem.
-Justin! Zejdź ze mnie! Dusisz!-pisnęła brunetka. Zdezorientowany popatrzyłem w dół,gdzie dostrzegłem nieciekawą minę Olivii. Śmiejąc się, wciąż tkwiłem w tej samej pozycji.- Ja nie żartuję! Nie dość,że mnie usiłujesz zabić swoim ciężarem,to twój nieokiełznany rumak próbuję przedrzeć mi spodenki!- krzyknęła rozbawiona, wydając z ust cichy chichot.
Westchnąłem. Jak można być tak idealnym jak Olivia,to chyba podchodzi pod grzech.
-O czym marzysz Bieber?! Ona nigdy nie będzie z takim jak ty! Jesteś powtorem!- moja podświadomość szydziła ze mnie, pobudzając mój gniew oraz demony,które tylko czekają na pobudkę. Zaciskając dłonie w pięści, uderzyłem pierwsze co było pod ręką, a tym czymś okazała się lampa. Z moich zamyśleń wyrwał mnie krzyk oraz strzały, w momencie kiedy już po raz piąty przechodziłem koło banku. Marszcząc brwi, wyjąłem pistolet ukryty pod nogawką moich spodni, zawsze ubezpieczony. Odbezpieczając broń ręczną, powolnym,ostrożnym krokiem podążałem w kierunku budynku.
Wchodząc przez frontowe drzwi, zamarłem,gdy ujrzałem Olivię, klęczącą na podłodze z założonymi na głowie rękami. Jej twarz tonęła we łzach, gdyż obok niej stał facet w kominiarce trzymający pistolet tuż przy jej skroni. W moich oczach pojawił się ten charakterystyczny błysk, sygnalizujący o mojej furii oraz gniewie.
-Kurwa otwórzcie ten jebany sejf w przeciwnym razie kula przebije jej czaszkę! -krzyknął jakiś koleś, ubrany w czerń.
Moja głowa została ponownie przyćmiona wydarzeniami, niestety nie tymi dobrymi.
-Justin proszę-wyszeptała błagalnie, patrząc na mnie proszącym wzrokiem. Jej zmasakrowane ciało klęczało na zimnej posadzce przed bezlitosnym mężczyzną, który wyrządził jej tak wiele krzywd.
-No Bieber. Tajny kod albo życie twojej dziewczyny,co wybierasz?-zaśmiał się ponuro, bawiąc się bronią w ręce.Przełknąłem nerwowo ślinę. Nie mogłem oddać mu kodu,jeśli bym to zrobił to byłaby klęska dla wszystkich. To bezlitosny przestępca,łaknący krwi, łaknący trupów.
-Anna...-wymamrotałem pod nosem. Kod vs Anna. -Przepraszam-wyszeptałem ze łzami w oczach, biorąc szybko benzynę oraz wylewając ją na podłogę. -Kocham cię Anna-wyszeptałem niesłyszalnie,wyciągając z kieszeni zapałkę. Zapaliłem ją,a następnie rzucając na podłogę, zacząłem w jak najszybszym tempie uciekać z budynku. Musiałem to zrobić, musiałem.
Anna wraz z mordercą spłonęli żywcem, po ich ciałach nie zostało nic,jedynie czarny proch. Umarła młoda.

Anna zginęła przeze mnie, zabiłem ją. Nie mogę pozwolić sobie na rozklejenie się. Jestem twardy, teraz muszę się skupić wyłącznie na uratowaniu Olivii. Nie pozwolę,abym stracił i ją. Nie tracąc ani chwili dłużej,doczołgałem się po podłodze do czarnego mężczyzny i stając za nim. Poklepałem go po plecach.
-O stary nie powinieneś jej brać na zakładnika-zaśmiałem się szyderczo,jednym kliknięciem spustu wymierzając pocisk w jego czaszkę. Mężczyzna zginął od razu. Z jego głowy sączyła się krew,tworząc piękną mozaikę na posadzce. Uśmiechnąłem się zadowolony z wykonanych czynności,jednakże kąciki moich ust szybko opadły,gdy wzrokiem odnalazłem dziewczynę, która rozpaczliwie płakała. Podbiegając do niej,złapałem drobne ciało dziewczyny na ręce,przyciskając ją do własnej klatki piersiowej. Nie ważne,że parę godzin temu powiedziała,że nie wie czy warto zaczynać związek,nie obchodzi mnie to.Mam obowiązek ją chronić oraz nie pozwolić,aby jakakolwiek krzywda ze strony losu ją dotknęła,
-Justin..-wyszeptała roztrzęsiona, rozpaczliwie płacząc w moją koszulkę.-Proszę... możesz mnie odprowadzić do domu?-spytała z nadzieją, patrząc na mnie swoimi błękitnymi oczyma. Bez chwili zastanowienia zacząłem podążać w kierunku zachodnim,wprost do jej domu. Potrzebowała odpoczynku,relaksującej kąpieli. Nie sądzę,aby pozwoliła mi u siebie zostać,aczkolwiek nie mogę jej porzucić na pastwę losu. Zdruzgotana, szlochająca, roztrzęsiona dziewczyna jest łatwą zdobyczą dla gwałcicieli. Odusunąłem od ciebie te okropne myśli, szybkim krokiem zmierzając do domu Olivii. Po około dwudziestu minutach dotarliśmy do mieszkania. Powolnie zanosząc dziewczynę do sypialni, położyłem ją na łóżko.
-J-J-Justin proszę zostaniesz na noc?-wyszeptała błagalnie,nerwowo drapiąc swoje nadgarstki. Naprawdę nie powinienem tego robić,nie powinienem. Energicznie pokiwałem głową,zaś na twarz brunetki wpełzł cień uśmiechu. Ciekawe o czym teraz myśli... Powolnie zdejmując z siebie koszulkę,położyłem się obok dziewczyny, która już zdążyła założyć na siebie piżamę. Niepewnie objąłem ją w pasie, delikatnie dosuwając do siebie.
-Dobranoc Olivia-szepnąłem, lekko muskając jej policzek. Nie wierzę,że po tym co mi powiedziała,ja wciąż znajduję się w jej domu. Oddech dziewczyny uspokoił się, z jej ust wydobywały się ciche, spokojne wydechy. Śpi. Patrząc na jej beztroską twarz,aż miałem ochotę się uśmiechnąć,jednakże nie uczyniłem tego. Po paru minutach Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy.
*******************************************************************************
Kontynuację informacji... a więc nie będziecie musieli dłużej czytać tego badziewia co ja piszę. MAM NA MYŚLI TYLKO I WYŁĄCZNIE ROZDZIAŁY PISANE PRZEZE MNIE.   Odchodzę z bloga już na zawsze, ponieważ mam zbyt wiele na głowie,historia,która tu jest przedstawiona w coraz to większym stopniu jest dla mnie trudniejsza do opisania... po prostu nie daję rady. Teraz będę pisać nowe opowiadanie, Dark Secret będzie zawieszone już na zawsze... bo nie daję rady... A więc ten rozdział jest moim ostatnim rozdziałem, Magda będzie pisać teraz sama,ponieważ ja się nie wyrabiam. One shoty,rozdziały,prologi.... to wszystko mnie przerasta,tak więc  dziękuję wszystkim za te miłe komentarze,które pisaliście pod moimi rozdziałami.

sobota, 25 stycznia 2014

WAŻNE !

Niestety nie jest to nowy rozdział ale mam informacje dla was od Olivii :)
Olivia kazała wam przekazać ,że nie wie kiedy doda rozdział ale wydaje jej się ,że warto na niego  zaczekać.
Za to mamy nowy szablon od cudownej @Wampirka00 .
Dajcie znać czy wam się podoba nowy wygląd :)

wtorek, 14 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 12

Nie mogłam uwierzyć. Nie, to nie mogło się stać. Było to tak absurdalne,  że nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem. Serio, co ze mną jest nie tak, że zawsze w nieodpowiednich momentach zaczynam się śmiać. Popatrzyłam na Justina jednak on był śmiertelnie poważny. Tak, „śmiertelnie” to w jego przypadku odpowiednie słowo.  Dopiero po jakimś czasie uzmysłowiłam sobie, że on mówił prawdę. Zapatrzyłam się w oczy chłopaka kiedy usłyszałam jego ciepły głos tuż przy uchu.
- Olivia, powiedz coś
Nie chciałam nic mówić. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zamiast tego przyciągnęłam go bliżej i namiętnie wpiłam się w jego pełne, malinowe usta.  Zaskoczyłam go, poczułam to od razu ponieważ najpierw znieruchomiał, ale po chwili zareagował. Z pasją oddał mi pocałunek i chwycił moje biodra. Oplotłam go rękoma i przysunęłam się jeszcze bliżej ocierając się o jego krocze. Chłopak warknął i podsadził mnie tak, że siedziałam teraz na stole a on stał pomiędzy moimi nogami. Było mi tak dobrze, nie chciałam żeby to kiedykolwiek się skończyło. Bieber sięgnął do mojej koszulki, a kiedy pozwoliłam mu ja zdjąć. Zaświeciły mu się oczy, a ja nie tracąc czasu pociągnęłam za pasek od jego spodni i zaatakowałam jego górną wargę. Odchylił się i ściągnął przez głowę swój podkoszulek. Zatkało mnie na widok jego idealnego ciała, jak zawsze zresztą. Nie wiem czy kiedykolwiek to się zmieni.  Zaśmiał się widząc moją reakcję.
- Kochanie, pieprzyliśmy się już tyle razy a Ty nadal się nie przyzwyczaiłaś do mnie?
- Oh zamknij się albo ja Cię zamknę – powiedziałam uśmiechając się i złączając nasze usta w kolejny pocałunku. Nasze języki walczyły o dominację, w momencie kiedy już miałam rozpinać mu spodnie usłyszałam dzwonek do drzwi.  Momentalnie oderwała się od Justina i spojrzałam w tamtym kierunku.
- Nie otwieraj, ktokolwiek to jest i tak sobie pójdzie – powiedział.
Chciałam go posłuchać, ale coś mówiło mi, że to ważne. Wstałam i wyminęłam go ignorując złość na jego twarzy. Ubrałam koszulkę i ruszyłam w stronę drzwi. Uchyliłam je i ujrzałam Matthew we własnej osobie. Zaniemówiłam po raz któryś tego dnia, ale szybko zareagowałam. Wyszłam na pole tak, aby Justin nie widział kto to.
- Em.. Cześć – powiedział.
- No siemka. Co ty tutaj robisz?
- Byłem w okolicy i pomyślałem, że może sprawdzę co u Ciebie.
- To bardzo miło z Twojej strony, ale to chyba nie jest najlepszy moment.
- Czemu?
Co miałam mu powiedzieć? Hej Matthew, fajnie że przyszedłeś ale jestem na Ciebie mega wkurwiona bo przerwałeś mi coś ważnego z moim byłym który jest totalnym skurwysynem i jeśli dowie się że z Tobą gadam będziemy mieli przejebane. Nie zdążyłam nic odpowiedzieć bo poczułam jak drzwi za mną zostają otwarte. Spojrzałam za siebie i mój wzrok napotkał Justina patrzącego się na chłopaka z chęcią mordu w oczach. Matthew chyba poczuł, że coś jest nie tak, bo cofnął się.
- Oliwia, natychmiast wejdź do domu, ale już! – wysyczał.
Posłałam Mattowi przepraszające spojrzenie i zrobiłam to co kazał mi Jus. Nie było sensu się z nim kłócić, zdenerwował by się jeszcze bardziej.  Ruszyłam w stronę kuchni. Po chwili usłyszałam trzaśniecie drzwi. Pan i władca skończył swój pokaż męskiej władczości i postanowił wrócić.  Usiadł przy stole kiedy ja sprzątałam bałagan który po sobie zostawił. Kiedy skończyłam odwróciłam się do niego i oparłam o blat. Patrzył na mnie jakby wyczekiwał wyjaśnień. Przez dłuższą chwilę mierzyliśmy się wzrokiem, kiedy w końcu nie wytrzymałam.
- Musiałeś, prawda?
Prychnął i odwrócił wzrok. Byłam pewna, że nie uzyskam odpowiedzi kiedy raczył się odezwać.
- A  jak miałem się czuć, kiedy zaraz po tym jak powiedziałem ci, że mi na Tobie zależy Ty poszłaś otworzyć drzwi jakiemuś fagasowi i jeszcze wyjść do niego, nie rzucając nawet słowa wyjaśnienia?! Nawet nie wiem kto to!
- Nie musisz znać wszystkich moich znajomych! Nie jestem Twoją pieprzoną własnością!
- Ale tak się nie robi!
- Oh, tak się nie robi! Bo Ty już wiesz co wypada a co nie, jesteś taki grzeczny i odpowiedzialny!
- Zamknij się!
- Nie! Mam dość tego, że zawsze musisz wszytko kontrolować!
- Będę to robił!
- W takim razie beze mnie! Mam dosyć Ciebie, Twojego przerośniętego ego, zbyt wysokiego poczucia o własnej wartości i całego Cebie! Chciałabym nigdy więcej Cię już nie zobaczyć ani się do Ciebie nie odzywać!
- Więc dlaczego ciągle to robisz?
Zamilkłam. Przez chwilę panowała nieznośna cisza, a kiedy w końcu się odezwałam sama nie mogłam uwierzyć, że te słowa wychodzą z moich ust.
- Ponieważ nie wiem dlaczego, nie wiem z jakiego powodu i może nie chcę wiedzieć, ale mimo tego, że jesteś złośliwy, wredny, zarozumiały, niemiły, arogancki, seksistowski, kłamliwy i egoistyczny, mimo wszystko ja też nadal coś do Ciebie czuję, tylko nie wiem jeszcze czy warto.


Cześć , Oliwia powiedziała,że to od Was zależy długość następnego rozdziału. Oliwia planuje napisać rozdział na sześć kartek,które są prawie skończone.Została ostatnia kartka,jednak jeśli nie będzie przynajmniej 5-6 komentarzy nie doda rozdziału.

niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 11


Znajomy głos odbił się od moich uszu,zaś po ciele przeszły nieprzyjemne ciarki.Mięśnie w moim podbrzuszu skurczyły się,co nie było wcale zachwycającym uczuciem,a wręcz przeciwnie.Odwróciwszy się zamarłam,gdy ujrzałam człowieka,który wyrządził mi tak wiele krzywd.Ciało momentalnie zesztywniało,zaś nogi odmawiały współpracy. Stałam jak słup soli,nie wiedząc czy poruszyć się czy też nie.Otworzyłam usta,w celu wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa,jednak zamiast tego z moich warg uciekł cichy pisk przerażenia.
Napotkany mężczyzna nie tracił ani chwili czasu,lecz od razu pochwyciwszy mnie za nadgarstek przycisnął do siebie.Nie mogłam krzyczeć,gdyż każda próba wydania z siebie jakiegokolwiek odgłosu kończyła się niepowodzeniem.Przerażenie sparaliżowało mnie od czubka głowy,aż po stopy,uniemożliwiając każdy wykonany przeze mnie ruch.
-Nie próbuj się wyrywać ,suko-zaśmiał się swoim obrzydliwym chichotem,a jego gorący oddech zderzył się z moją rozgrzaną skórą.Bałam się cokolwiek zrobić lub też powiedzieć.Zacisnęłam usta w cienką linię oraz mocno zacisnąwszy powieki,oddychałam ciężko przez nos.Moje oddechy były szybkie,jak i zarówno ciężkie.Pewnie domyślacie się kto byłby tak wielkim tchórzem,aby atakować mnie w bibliotece.Czy,gdy mówię Matt zasuwa się wam ktoś na myśl? Nie,nie Matthew,poznany niedawno.Mam na myśli Matt,człowieka który brutalnie zbezcześcił moje ciało,który zgwałcił mnie w perfidny sposób.Nie ma dnia,ani nocy kiedy nie budziłabym się z krzykiem, wspominając to traumatyczne wydarzenie.Moje koszmary często przeistaczały się w realia rzeczywistości,jednakże nie sądziłam,iż gwałt oraz pobicie urzeczywistni się.Panicznie wierzgałam nogami,próbując w jakkolwiek możliwy sposób kopnąć napastnika.Na marne.Mając wciąż zatkane usta ,wyprowadziwszy mnie z sali przygwoździł do ściany.
-Oh suko,nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem za Twoją cipką-zaśmiał się ponuro,a przez moje ciało przeszły nieprzyjemne prądy.-A może teraz dla odmiany zerżnę Twoje usta?-wysyczał do mojego ucha,mocno łapiąc włosy i pociągając mnie za nie do góry.Wydałam z siebie zduszony krzyk,na co szatyn zaśmiał się.Zamknęłam oczy,z myślą,iż to tylko koszmar.To nie dzieje się naprawdę.Kilkakrotnie otwierałam oraz zaciskałam powieki,próbując wmówić sobie,że to nie dzieje się,to tylko sen,potworny koszmar.Nagle poczułam jak napastnik poluźnia uchwyt,a zaraz potem puszcza.Panicznie otworzyłam oczy i ujrzałam...Justina? Nie,nie to halucynacja.On wyjechał,wyjechał na Kube.Brunet dotknął mojego policzka,by zaraz potem pogładzić go kciukiem.W jego oczach dostrzegam troskę,martwi się o mnie? To nie w jego stylu mimo,iż wiele razy ratował mi tyłek on nie martwił się,poprostu nie lubił patrzeć jak cierpię.
-J-J-Justin-wyjąkałam przerażona,próbując złapać oddech.Nawet nie byłam tego świadoma,iż przez ostatnie parę chwil powstrzymywałam go.Moje ciało trzęsło się jak oszalałe.Brunet bez zbędnych słów zamknął moje ciało w niedźwiedzim uścisku. Wtuliłam głowę w jego klatkę piersiową,zaciągając się zapachem drogich perfum.
-Shh,jestem tu-szepnął w moje włosy,gładząc uspokajająco moje plecy.Lubiłam tą opiekuńczą stronę Justina,naprawdę.W tym momencie przypomniał mi się esemes od brązowookiego.
Pisał tam,że zawsze będzie miał mnie na oku i dotrzymał słowa.
-Zawiozę Cię do domu-odparł cicho,powoli biorąc moją sylwetkę na ręce.Potrzebowałam odpoczynku,solidnej,relaksującej kąpieli,która ukoi moje skołatane nerwy.

[...]
Obudziłam się już w domu,usnęłam? Być może.Powoli zeszłam z łóżka,stawiając stopy na miękkim,puchowym dywanie,którego włókna łaskotały moje nogi.Rozejrzałam się dookoła.Jestem sama,znowu.Wypuszczając z ust cichy jęk niezadowolenia,skierowałam się do kuchni,w celu zrobienia sobie ciepłego kakaa.Weszłam do kuchni i miałam ochotę wybuchnąć śmiechem,jednak mimo to powstrzymałam się.Ale szczerze? Czy nie rozbawiło by was,jeśli chłopak który na co dzień jest oschły,bije oraz odbiera ludzkie życia tańczy przed kuchenką oraz kręci tyłkiem,śpiewając Beyonce-Single Ladies?
-Uosobienie Beyonce- zachichotałam słodko podchodząc do chłopaka oraz siadając na blacie.
Odruchowo wlepiłam wzrok w jego nieziemskie ciało,może i jest aroganckim,oschłym sukinsynem,albo przynajmniej się tak zachowuje to z przykrością muszę stwierdzić,iż jest cholernie seksowny.
-Księżniczko zrób zdjęcie,będzie na dłużej-zaśmiał się swoim perlistym śmiechem,a ja momentalnie spuściłam swoją czerwoną od zażenowania twarz.
-Dlaczego nie wyjechałeś?-szybko zmieniając temat,starałam się odwracać od niego wzrok,co było nie lada trudnym wyzwaniem.Naprawdę zastanawiało mnie,dlaczego owy chłopak nie wyjechał,aczkolwiek z jakiegoś niewytłumaczonego powodu cieszyłam się.
-To trudne do zrozumienia..-odparł cicho wzdychając i drapiąc się po karku.Trudne? Nie rozumiem.
-Spróbuj,może zrozumiem-odparłam pewnie ,uśmiechając się niczym pięcioletnie dziecko na widok torby słodyczy
-Chodzi o to..-zaczął niepewnie,chwilowo wpatrując się w ścianę-Chodzi o to,że z jakiegoś powodu zależy mi na Tobie..-odparł cicho patrząc w moje oczy,a moje serce urosło.Ciało zesztywniało,zaś oddech stał się krótki i szybki.Zależy mu na mnie...
***********************************************************
Hej ludziska!;* Ja wróciłam a ja mam na myśli OLIWIA! <3 A więc teraz ja i Magda będziemy pisać na zmianę z tego co mi wiadomo od założycielki bloga,gdyż nie kontaktowałam się z Magdą.Mam nadzieję,że rozdział się spodoba... nie wiem,wiem jak było ostatnio z moją pracą i nie poszła mi najlepiej wiem,ale się zrehabilitowałam i myślę ze wróciła mi WENA WI!!!!!!!!!!!<333 KOCHAM WAS♥♥♥ Jak ktoś chce być informowany niech się zapisuje pod ta zakładką <3 Buziaczki kocham<3

niedziela, 29 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 10

SIEEEMKA! NA POCZĄTEK CHCIAŁAM PRZEPROSIĆ, ŻE MUSIEELIŚCIE TAK DŁUGO CZEKAĆ, ALE SAMI ROZUMIECIE, ŚWIĘTA, RODZINA, JEDZENIE, TOTALNE URWANIE GŁOWY. NO WIĘC TO TYLE. ŻYCZĘ MIŁEGO CZYTANIA!
_______________________________________________________________

Spojrzałam na niego z zaciekawieniem.
- Przecież dopiero co przyjechałeś. Po co?
- Nie interesuj się kochanie, chciałem Cię tylko uprzedzić.
- Wielkie dzięki, mam Ci dać kopniaka na drogę?
- Obejdzie się. Wyjeżdżam jutro rano.
Tego mi trzeba było. Odpoczynku od tego zasranego dupka. Odetnę się od wszystkiego na te kilka dni. Może mi się uda.
- Powiesz mi chociaż gdzie jedziesz? – zapytałam.
- Na Kubę.
Wow. Tego się nie spodziewałam. Kuba….
- Hahahahahha – zaczęłam się śmiać.
- Czemu się śmiejesz?
- Przypomniał mi się kawał.
Jestem pojebana. W takiej sytuacji przypomniał mi się kawał. Justin popatrzył na mnie oczekując wyjaśnienia.
- Gdzie spędziłaś wakacje? Na Kubie!
Chłopak tak jak ja wybuchnął śmiechem. Nie spodziewałam się tego po nim. Miał cudowny, perlisty śmiech. Nie mogłam odwrócić od niego wzroku. Przyłapał mnie na tym i od razu przestał.
- Nie żebym chciała  Cię wyrzucać, ale…. Właściwie to tak, wyrzucam cię.  Jestem zmęczona i chciałabym się położyć.
- Nie widzę problemu, księżniczko. Dobranoc. – powiedział i pomachał mi ręką na do widzenia.
Bezczelny. Prychnęłam, wstałam po czym odłożyłam kubek do zlewu. Nie patrząc za siebie ruszyłam w stronę swojego pokoju. Przebrałam się w piżamę i położyłam na łóżku. Kiedy zamknęłam oczy niemal od razu usnęłam. Rano obudziło mnie dzwoniący telefon. Muszę wstawać inaczej wywalą mnie z pracy.
Szybko zebrałam się i ruszyłam w stronę kuchni. Justina nigdzie nie było więc podejrzewam, że wyszedł już wczoraj. Chwyciłam batonik z półki, upiłam łyk mleka z lodówki i już byłam przy drzwiach.
Kiedy siedziałam w autobusie dostałam sms’a:
Od: Justin
Uważaj na siebie księżniczko. Nie rób  niczego głupiego, mam Cię na oku.

Nie odpisałam mu. Nie wiedziałam co. Zamknęłam telefon i schowałam go do kieszeni. Wstałam i wysiadłam z autobusu na swoim przystanku. Pracowałam w bibliotece. Nie miałam za dużo do roboty, ponieważ pomagała mi miła starsza bibliotekarka, Pani Robinson. Weszłam do dużego budynku, ściągnęłam płaszcz po czym wzięłam się do rozkładania książek na właściwych półkach.  Nie zauważyłam kiedy minęły mi prawie 4 godziny. Była już 15, a więc czas kończyć. Ustawiłam ostatnią książkę i odwiozłam wózek na miejsce. Skinęłam głową Pani Robinson i wyszłam. Zamknęłam drzwi i wpadłam w czyjeś ramiona.

- Cześć – usłyszałam znajomy głos.

niedziela, 15 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 9

Na moim łóżku siedział Matt. Nie Matthew, tylko ten dupek który pieprzył się z moją byłą przyjaciółką. Kiedy weszłam podniósł na mnie wzrok i leniwy uśmiech wpełznął mu na twarz.
- No słońce, przyszłaś w końcu. Ile można na Ciebie czekać? – zapytał.
- Po co tu przyszedłeś?
- A co, nie podoba Ci się, że odwiedził Cię Twój chłopak?
- Chłopak?! Chłopak?! Pieprzyłeś się z moją przyjaciółką popaprańcu! Myślisz, ze po tym jak was widziałam możesz spokojnie tutaj przychodzić?! Jeśli tak to jesteś w błędzie! Masz natychmiast wyjść inaczej zadzwonię na policję!
- Kochanie, spokojnie. Jaką policję, nawet nie masz przy sobie telefonu.
Szybko zorientowała się w jakiej jestem sytuacji i biegiem rzuciłam się w stronę drzwi. Szybko dobiegłam do łazienki i zamknęłam się w środku. Poczułam jak Matt uderzył o drzwi. Chwyciłam swoje spodnie i wyciągnęłam telefon. Nie myśląc długo wybrałam numer osoby która na pewno odbierze.
- Halo? – rzucił dobrze mi znany głos.
- Justin, proszę, pomóż mi!
- Gdzie jesteś?
- Green Street 175
- Już jadę.
Rozłączył się a ja skuliłam się w kącie łazienki. Czekałam, kiedy uświadomiłam sobie, że przecież tuż nad toaletą jest szyb wentylacyjny. Nie myśląc długo weszłam na muszlę i podciągnęłam się do niego. Przeczołgałam się do środka i czekałam. Byłam zadowolona ze swojej kryjówki. Nawet gdyby Matt wszedł do środka nigdy nie wpadnie na pomysł żeby mnie tu szukać. A ze swojego miejsca mogłam wszystko dokładnie widzieć i słyszeć. Nie minęło 10 minut kiedy usłyszałam krzyki na korytarzu. Dotarły do mnie pojedyncze słowa: spierdalaj… kim Ty jesteś…. Zabije Cię….. Musze przyznać, że na miejscu Matta bałabym się. Co ja gadam, sama się boję. Chociaż wiem, że Justin w tym momencie nic mi nie zrobi nie jestem pewna do czego mógłby się posunąć gdyby tylko chciał. Nagle zapadła cisza, a ja usłyszałam cichy głos zza drzwi.
- Olivia, to ja. Otwórz, on już poszedł.
Ostrożnie zeszłam z szybu i podeszłam do drzwi. Niepewnie je uchyliłam. Wzrok Justina zszokował mnie. Jego oczy wyrażały troskę. Czyżby się o mnie martwił? Wtuliłam się w niego, a on objął mnie ramionami.
- Czego on chciał? – wyszeptał mi do ucha.
- Nie wiem, kiedy weszłam on już tu czekał.
- Cieszę się, że zadzwoniłaś po mnie, ale skąd wiedziałaś, że przyjadę?
- Nie wiedziałam. Po prostu byłeś jedyną osobą która by sobie z nim poradziła.
Oderwałam się od niego i ruszyłam w stronę kuchni.
- Zjesz coś? Napijesz się czegoś?
- Możesz mi zrobić herbatę.
- Earl grey i dwie kostki cukru – powiedzieliśmy oboje jednocześnie. Justin uśmiechnął się.
- Pamiętasz? – zapytał.
- Tak jakoś mi to zostało w głowie. – zarumieniłam się.
Chłopak ruszył w stronę stołu a ja wlałam wodę do czajnika. Wyciągnęłam dwa kubki z szafki ciągle czując na sobie jego wzrok. Kiedy podniosłam kubki żeby zanieść je do stołu spojrzałam na niego i się potknęłam. Oczywiście trochę wrzątku wylało się na moje dłonie. Jego reakcja była natychmiastowa. Podbiegł do mnie i wyciągnął mi napój z rąk. Wytarłam dłonie w serwetkę i usiadłam na krześle po przeciwnej stronie stołu. Gdyby nie to, że uratował mnie przed Mattem najprawdopodobniej wywaliłabym go z domu. Chciałam być sama po tym co zrobił ten frajer dzisiaj. W końcu Justin przerwał ciszę.

- Wyjeżdżam na kilka dni.