niedziela, 29 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 10

SIEEEMKA! NA POCZĄTEK CHCIAŁAM PRZEPROSIĆ, ŻE MUSIEELIŚCIE TAK DŁUGO CZEKAĆ, ALE SAMI ROZUMIECIE, ŚWIĘTA, RODZINA, JEDZENIE, TOTALNE URWANIE GŁOWY. NO WIĘC TO TYLE. ŻYCZĘ MIŁEGO CZYTANIA!
_______________________________________________________________

Spojrzałam na niego z zaciekawieniem.
- Przecież dopiero co przyjechałeś. Po co?
- Nie interesuj się kochanie, chciałem Cię tylko uprzedzić.
- Wielkie dzięki, mam Ci dać kopniaka na drogę?
- Obejdzie się. Wyjeżdżam jutro rano.
Tego mi trzeba było. Odpoczynku od tego zasranego dupka. Odetnę się od wszystkiego na te kilka dni. Może mi się uda.
- Powiesz mi chociaż gdzie jedziesz? – zapytałam.
- Na Kubę.
Wow. Tego się nie spodziewałam. Kuba….
- Hahahahahha – zaczęłam się śmiać.
- Czemu się śmiejesz?
- Przypomniał mi się kawał.
Jestem pojebana. W takiej sytuacji przypomniał mi się kawał. Justin popatrzył na mnie oczekując wyjaśnienia.
- Gdzie spędziłaś wakacje? Na Kubie!
Chłopak tak jak ja wybuchnął śmiechem. Nie spodziewałam się tego po nim. Miał cudowny, perlisty śmiech. Nie mogłam odwrócić od niego wzroku. Przyłapał mnie na tym i od razu przestał.
- Nie żebym chciała  Cię wyrzucać, ale…. Właściwie to tak, wyrzucam cię.  Jestem zmęczona i chciałabym się położyć.
- Nie widzę problemu, księżniczko. Dobranoc. – powiedział i pomachał mi ręką na do widzenia.
Bezczelny. Prychnęłam, wstałam po czym odłożyłam kubek do zlewu. Nie patrząc za siebie ruszyłam w stronę swojego pokoju. Przebrałam się w piżamę i położyłam na łóżku. Kiedy zamknęłam oczy niemal od razu usnęłam. Rano obudziło mnie dzwoniący telefon. Muszę wstawać inaczej wywalą mnie z pracy.
Szybko zebrałam się i ruszyłam w stronę kuchni. Justina nigdzie nie było więc podejrzewam, że wyszedł już wczoraj. Chwyciłam batonik z półki, upiłam łyk mleka z lodówki i już byłam przy drzwiach.
Kiedy siedziałam w autobusie dostałam sms’a:
Od: Justin
Uważaj na siebie księżniczko. Nie rób  niczego głupiego, mam Cię na oku.

Nie odpisałam mu. Nie wiedziałam co. Zamknęłam telefon i schowałam go do kieszeni. Wstałam i wysiadłam z autobusu na swoim przystanku. Pracowałam w bibliotece. Nie miałam za dużo do roboty, ponieważ pomagała mi miła starsza bibliotekarka, Pani Robinson. Weszłam do dużego budynku, ściągnęłam płaszcz po czym wzięłam się do rozkładania książek na właściwych półkach.  Nie zauważyłam kiedy minęły mi prawie 4 godziny. Była już 15, a więc czas kończyć. Ustawiłam ostatnią książkę i odwiozłam wózek na miejsce. Skinęłam głową Pani Robinson i wyszłam. Zamknęłam drzwi i wpadłam w czyjeś ramiona.

- Cześć – usłyszałam znajomy głos.

niedziela, 15 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 9

Na moim łóżku siedział Matt. Nie Matthew, tylko ten dupek który pieprzył się z moją byłą przyjaciółką. Kiedy weszłam podniósł na mnie wzrok i leniwy uśmiech wpełznął mu na twarz.
- No słońce, przyszłaś w końcu. Ile można na Ciebie czekać? – zapytał.
- Po co tu przyszedłeś?
- A co, nie podoba Ci się, że odwiedził Cię Twój chłopak?
- Chłopak?! Chłopak?! Pieprzyłeś się z moją przyjaciółką popaprańcu! Myślisz, ze po tym jak was widziałam możesz spokojnie tutaj przychodzić?! Jeśli tak to jesteś w błędzie! Masz natychmiast wyjść inaczej zadzwonię na policję!
- Kochanie, spokojnie. Jaką policję, nawet nie masz przy sobie telefonu.
Szybko zorientowała się w jakiej jestem sytuacji i biegiem rzuciłam się w stronę drzwi. Szybko dobiegłam do łazienki i zamknęłam się w środku. Poczułam jak Matt uderzył o drzwi. Chwyciłam swoje spodnie i wyciągnęłam telefon. Nie myśląc długo wybrałam numer osoby która na pewno odbierze.
- Halo? – rzucił dobrze mi znany głos.
- Justin, proszę, pomóż mi!
- Gdzie jesteś?
- Green Street 175
- Już jadę.
Rozłączył się a ja skuliłam się w kącie łazienki. Czekałam, kiedy uświadomiłam sobie, że przecież tuż nad toaletą jest szyb wentylacyjny. Nie myśląc długo weszłam na muszlę i podciągnęłam się do niego. Przeczołgałam się do środka i czekałam. Byłam zadowolona ze swojej kryjówki. Nawet gdyby Matt wszedł do środka nigdy nie wpadnie na pomysł żeby mnie tu szukać. A ze swojego miejsca mogłam wszystko dokładnie widzieć i słyszeć. Nie minęło 10 minut kiedy usłyszałam krzyki na korytarzu. Dotarły do mnie pojedyncze słowa: spierdalaj… kim Ty jesteś…. Zabije Cię….. Musze przyznać, że na miejscu Matta bałabym się. Co ja gadam, sama się boję. Chociaż wiem, że Justin w tym momencie nic mi nie zrobi nie jestem pewna do czego mógłby się posunąć gdyby tylko chciał. Nagle zapadła cisza, a ja usłyszałam cichy głos zza drzwi.
- Olivia, to ja. Otwórz, on już poszedł.
Ostrożnie zeszłam z szybu i podeszłam do drzwi. Niepewnie je uchyliłam. Wzrok Justina zszokował mnie. Jego oczy wyrażały troskę. Czyżby się o mnie martwił? Wtuliłam się w niego, a on objął mnie ramionami.
- Czego on chciał? – wyszeptał mi do ucha.
- Nie wiem, kiedy weszłam on już tu czekał.
- Cieszę się, że zadzwoniłaś po mnie, ale skąd wiedziałaś, że przyjadę?
- Nie wiedziałam. Po prostu byłeś jedyną osobą która by sobie z nim poradziła.
Oderwałam się od niego i ruszyłam w stronę kuchni.
- Zjesz coś? Napijesz się czegoś?
- Możesz mi zrobić herbatę.
- Earl grey i dwie kostki cukru – powiedzieliśmy oboje jednocześnie. Justin uśmiechnął się.
- Pamiętasz? – zapytał.
- Tak jakoś mi to zostało w głowie. – zarumieniłam się.
Chłopak ruszył w stronę stołu a ja wlałam wodę do czajnika. Wyciągnęłam dwa kubki z szafki ciągle czując na sobie jego wzrok. Kiedy podniosłam kubki żeby zanieść je do stołu spojrzałam na niego i się potknęłam. Oczywiście trochę wrzątku wylało się na moje dłonie. Jego reakcja była natychmiastowa. Podbiegł do mnie i wyciągnął mi napój z rąk. Wytarłam dłonie w serwetkę i usiadłam na krześle po przeciwnej stronie stołu. Gdyby nie to, że uratował mnie przed Mattem najprawdopodobniej wywaliłabym go z domu. Chciałam być sama po tym co zrobił ten frajer dzisiaj. W końcu Justin przerwał ciszę.

- Wyjeżdżam na kilka dni.

sobota, 7 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 8

Kiedy poczułam, że jest już blisko i zaraz dojdzie usłyszałam jak ktoś się zbliża. Tupot dużych stóp rozniósł się po zaułku. Poczułam jak ktoś brutalnie ściąga ze mnie Matta i zobaczyłam jak ten upada na ziemię. Szybko podniósł się i zaczął okładać pięściami mojego wybawiciela. Nie widziałam jego twarzy, ale usłyszałam głęboki, męski głos nakazujący Mattowi zostawić mnie w spokoju. Nie wiem, czemu, ale skuliłam się w środku. Nie chciałabym być teraz na miejscu Matta. Kiedy on uciekł nieznany chłopak podszedł do mnie, popatrzył na mnie i przytulił.
- Kim jesteś? Czego chcesz? – zapytałam i spojrzałam na niego przestraszonymi oczami. Był wysoki, miał brązowe włosy postawione na żelu i wspaniałe brązowe oczy.
- Przyjacielem, chcę cię tylko ochronić – odpowiedział mi i odsunął się. – Ubierz się, odprowadzę Cię do domu.
- Nie trzeba, poradzę sobie – odpowiedziałam i zaczęłam naciągać na siebie ubrania. Chłopak przypatrywał mi się uważnie, w końcu nie wytrzymałam. – O co chodzi? Czemu mi się tak przyglądasz?
- Wiesz, właśnie zostałaś zgwałcona, czekam na jakieś objawy wstrząsu albo co najmniej paniki.
-No to się nie doczekasz. Jestem przyzwyczajona do tego, że ciągle dzieje mi się coś złego.
Doprowadziłam się do porządku i ruszyłam szybkim krokiem w stronę mojego domu. Chłopak dogonił mnie po chwili.
- Może mi powiesz jak się nazywasz? – zapytał.
- Po co?
- No wiesz, przed chwilą jakby obroniłem Cię przed tym namolnym dupkiem, więc chyba mogę mieć coś w zamian?
- Nazywam się Olivia.
- Miło mi Cię poznać. Ja jestem Matthew, dla przyjaciół Matt.
O ironio. Emocje wezbrały się we mnie i zaczęłam się śmiać. Przystanęłam, usiadłam na ulicy i trzymając się za brzuch, gdyż nie mogłam powstrzymać śmiechu. Chłopak patrzył na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Z czego do jasnej cholery się śmiejesz? – zapytał.
- Ten chłopak który mnie zgwałcił, hahahhaha, miał na imię, hahhahaha, Matt – odpowiedziałam.
- Bardzo zabawne, naprawdę. Jesteś pochrzaniona. Dziewczyno tutaj wcale nie ma się z czego śmiać.
Popatrzyłam na niego i zobaczyłam, że jest śmiertelnie poważny. Dlaczego w ogóle go interesuję. Dlaczego nie może zostawić mnie w spokoju.
- Czego ode mnie chcesz, co? Dlaczego mi pomogłeś?
- Już mówiłem, chcę Cię chronić. Nie mam złych intencji, a teraz proszę, pozwól mi odprowadzić się do domu i miejmy to już z głowy.
Wstałam i ruszyliśmy dalej. Aż do końca nie odezwaliśmy się do siebie. Szczerze powiedziawszy to nie ufałam temu chłopakowi. Kiedy dotarliśmy do mojego domu odwróciłam się do niego i popatrzyłam w te jego wielkie oczy.
- To tutaj – powiedziałam.
Matthew popatrzył na mój dom i w końcu skierował wzrok na mnie.

- Ładnie tu masz – powiedział, po czym przybliżył się do mnie. Przytulił mnie tak mocno, że poczułam jego zapach. Nie wiem czemu, ale zrobiło mi się gorąco. Odsunął się, odwrócił i odszedł. Patrzyłam za nim kiedy szedł wzdłuż ulicy, po czym weszłam do domu. Chciałam pójść się umyć, więc ruszyłam w stronę łazienki. Po umyciu się zorientowałam się, że nie wzięłam czystych ubrań. Owinęłam się ręcznikiem i poszłam do mojej sypialni. Otworzyłam drzwi i stanęła w bezruchu.