niedziela, 29 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 10

SIEEEMKA! NA POCZĄTEK CHCIAŁAM PRZEPROSIĆ, ŻE MUSIEELIŚCIE TAK DŁUGO CZEKAĆ, ALE SAMI ROZUMIECIE, ŚWIĘTA, RODZINA, JEDZENIE, TOTALNE URWANIE GŁOWY. NO WIĘC TO TYLE. ŻYCZĘ MIŁEGO CZYTANIA!
_______________________________________________________________

Spojrzałam na niego z zaciekawieniem.
- Przecież dopiero co przyjechałeś. Po co?
- Nie interesuj się kochanie, chciałem Cię tylko uprzedzić.
- Wielkie dzięki, mam Ci dać kopniaka na drogę?
- Obejdzie się. Wyjeżdżam jutro rano.
Tego mi trzeba było. Odpoczynku od tego zasranego dupka. Odetnę się od wszystkiego na te kilka dni. Może mi się uda.
- Powiesz mi chociaż gdzie jedziesz? – zapytałam.
- Na Kubę.
Wow. Tego się nie spodziewałam. Kuba….
- Hahahahahha – zaczęłam się śmiać.
- Czemu się śmiejesz?
- Przypomniał mi się kawał.
Jestem pojebana. W takiej sytuacji przypomniał mi się kawał. Justin popatrzył na mnie oczekując wyjaśnienia.
- Gdzie spędziłaś wakacje? Na Kubie!
Chłopak tak jak ja wybuchnął śmiechem. Nie spodziewałam się tego po nim. Miał cudowny, perlisty śmiech. Nie mogłam odwrócić od niego wzroku. Przyłapał mnie na tym i od razu przestał.
- Nie żebym chciała  Cię wyrzucać, ale…. Właściwie to tak, wyrzucam cię.  Jestem zmęczona i chciałabym się położyć.
- Nie widzę problemu, księżniczko. Dobranoc. – powiedział i pomachał mi ręką na do widzenia.
Bezczelny. Prychnęłam, wstałam po czym odłożyłam kubek do zlewu. Nie patrząc za siebie ruszyłam w stronę swojego pokoju. Przebrałam się w piżamę i położyłam na łóżku. Kiedy zamknęłam oczy niemal od razu usnęłam. Rano obudziło mnie dzwoniący telefon. Muszę wstawać inaczej wywalą mnie z pracy.
Szybko zebrałam się i ruszyłam w stronę kuchni. Justina nigdzie nie było więc podejrzewam, że wyszedł już wczoraj. Chwyciłam batonik z półki, upiłam łyk mleka z lodówki i już byłam przy drzwiach.
Kiedy siedziałam w autobusie dostałam sms’a:
Od: Justin
Uważaj na siebie księżniczko. Nie rób  niczego głupiego, mam Cię na oku.

Nie odpisałam mu. Nie wiedziałam co. Zamknęłam telefon i schowałam go do kieszeni. Wstałam i wysiadłam z autobusu na swoim przystanku. Pracowałam w bibliotece. Nie miałam za dużo do roboty, ponieważ pomagała mi miła starsza bibliotekarka, Pani Robinson. Weszłam do dużego budynku, ściągnęłam płaszcz po czym wzięłam się do rozkładania książek na właściwych półkach.  Nie zauważyłam kiedy minęły mi prawie 4 godziny. Była już 15, a więc czas kończyć. Ustawiłam ostatnią książkę i odwiozłam wózek na miejsce. Skinęłam głową Pani Robinson i wyszłam. Zamknęłam drzwi i wpadłam w czyjeś ramiona.

- Cześć – usłyszałam znajomy głos.

niedziela, 15 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 9

Na moim łóżku siedział Matt. Nie Matthew, tylko ten dupek który pieprzył się z moją byłą przyjaciółką. Kiedy weszłam podniósł na mnie wzrok i leniwy uśmiech wpełznął mu na twarz.
- No słońce, przyszłaś w końcu. Ile można na Ciebie czekać? – zapytał.
- Po co tu przyszedłeś?
- A co, nie podoba Ci się, że odwiedził Cię Twój chłopak?
- Chłopak?! Chłopak?! Pieprzyłeś się z moją przyjaciółką popaprańcu! Myślisz, ze po tym jak was widziałam możesz spokojnie tutaj przychodzić?! Jeśli tak to jesteś w błędzie! Masz natychmiast wyjść inaczej zadzwonię na policję!
- Kochanie, spokojnie. Jaką policję, nawet nie masz przy sobie telefonu.
Szybko zorientowała się w jakiej jestem sytuacji i biegiem rzuciłam się w stronę drzwi. Szybko dobiegłam do łazienki i zamknęłam się w środku. Poczułam jak Matt uderzył o drzwi. Chwyciłam swoje spodnie i wyciągnęłam telefon. Nie myśląc długo wybrałam numer osoby która na pewno odbierze.
- Halo? – rzucił dobrze mi znany głos.
- Justin, proszę, pomóż mi!
- Gdzie jesteś?
- Green Street 175
- Już jadę.
Rozłączył się a ja skuliłam się w kącie łazienki. Czekałam, kiedy uświadomiłam sobie, że przecież tuż nad toaletą jest szyb wentylacyjny. Nie myśląc długo weszłam na muszlę i podciągnęłam się do niego. Przeczołgałam się do środka i czekałam. Byłam zadowolona ze swojej kryjówki. Nawet gdyby Matt wszedł do środka nigdy nie wpadnie na pomysł żeby mnie tu szukać. A ze swojego miejsca mogłam wszystko dokładnie widzieć i słyszeć. Nie minęło 10 minut kiedy usłyszałam krzyki na korytarzu. Dotarły do mnie pojedyncze słowa: spierdalaj… kim Ty jesteś…. Zabije Cię….. Musze przyznać, że na miejscu Matta bałabym się. Co ja gadam, sama się boję. Chociaż wiem, że Justin w tym momencie nic mi nie zrobi nie jestem pewna do czego mógłby się posunąć gdyby tylko chciał. Nagle zapadła cisza, a ja usłyszałam cichy głos zza drzwi.
- Olivia, to ja. Otwórz, on już poszedł.
Ostrożnie zeszłam z szybu i podeszłam do drzwi. Niepewnie je uchyliłam. Wzrok Justina zszokował mnie. Jego oczy wyrażały troskę. Czyżby się o mnie martwił? Wtuliłam się w niego, a on objął mnie ramionami.
- Czego on chciał? – wyszeptał mi do ucha.
- Nie wiem, kiedy weszłam on już tu czekał.
- Cieszę się, że zadzwoniłaś po mnie, ale skąd wiedziałaś, że przyjadę?
- Nie wiedziałam. Po prostu byłeś jedyną osobą która by sobie z nim poradziła.
Oderwałam się od niego i ruszyłam w stronę kuchni.
- Zjesz coś? Napijesz się czegoś?
- Możesz mi zrobić herbatę.
- Earl grey i dwie kostki cukru – powiedzieliśmy oboje jednocześnie. Justin uśmiechnął się.
- Pamiętasz? – zapytał.
- Tak jakoś mi to zostało w głowie. – zarumieniłam się.
Chłopak ruszył w stronę stołu a ja wlałam wodę do czajnika. Wyciągnęłam dwa kubki z szafki ciągle czując na sobie jego wzrok. Kiedy podniosłam kubki żeby zanieść je do stołu spojrzałam na niego i się potknęłam. Oczywiście trochę wrzątku wylało się na moje dłonie. Jego reakcja była natychmiastowa. Podbiegł do mnie i wyciągnął mi napój z rąk. Wytarłam dłonie w serwetkę i usiadłam na krześle po przeciwnej stronie stołu. Gdyby nie to, że uratował mnie przed Mattem najprawdopodobniej wywaliłabym go z domu. Chciałam być sama po tym co zrobił ten frajer dzisiaj. W końcu Justin przerwał ciszę.

- Wyjeżdżam na kilka dni.

sobota, 7 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 8

Kiedy poczułam, że jest już blisko i zaraz dojdzie usłyszałam jak ktoś się zbliża. Tupot dużych stóp rozniósł się po zaułku. Poczułam jak ktoś brutalnie ściąga ze mnie Matta i zobaczyłam jak ten upada na ziemię. Szybko podniósł się i zaczął okładać pięściami mojego wybawiciela. Nie widziałam jego twarzy, ale usłyszałam głęboki, męski głos nakazujący Mattowi zostawić mnie w spokoju. Nie wiem, czemu, ale skuliłam się w środku. Nie chciałabym być teraz na miejscu Matta. Kiedy on uciekł nieznany chłopak podszedł do mnie, popatrzył na mnie i przytulił.
- Kim jesteś? Czego chcesz? – zapytałam i spojrzałam na niego przestraszonymi oczami. Był wysoki, miał brązowe włosy postawione na żelu i wspaniałe brązowe oczy.
- Przyjacielem, chcę cię tylko ochronić – odpowiedział mi i odsunął się. – Ubierz się, odprowadzę Cię do domu.
- Nie trzeba, poradzę sobie – odpowiedziałam i zaczęłam naciągać na siebie ubrania. Chłopak przypatrywał mi się uważnie, w końcu nie wytrzymałam. – O co chodzi? Czemu mi się tak przyglądasz?
- Wiesz, właśnie zostałaś zgwałcona, czekam na jakieś objawy wstrząsu albo co najmniej paniki.
-No to się nie doczekasz. Jestem przyzwyczajona do tego, że ciągle dzieje mi się coś złego.
Doprowadziłam się do porządku i ruszyłam szybkim krokiem w stronę mojego domu. Chłopak dogonił mnie po chwili.
- Może mi powiesz jak się nazywasz? – zapytał.
- Po co?
- No wiesz, przed chwilą jakby obroniłem Cię przed tym namolnym dupkiem, więc chyba mogę mieć coś w zamian?
- Nazywam się Olivia.
- Miło mi Cię poznać. Ja jestem Matthew, dla przyjaciół Matt.
O ironio. Emocje wezbrały się we mnie i zaczęłam się śmiać. Przystanęłam, usiadłam na ulicy i trzymając się za brzuch, gdyż nie mogłam powstrzymać śmiechu. Chłopak patrzył na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Z czego do jasnej cholery się śmiejesz? – zapytał.
- Ten chłopak który mnie zgwałcił, hahahhaha, miał na imię, hahhahaha, Matt – odpowiedziałam.
- Bardzo zabawne, naprawdę. Jesteś pochrzaniona. Dziewczyno tutaj wcale nie ma się z czego śmiać.
Popatrzyłam na niego i zobaczyłam, że jest śmiertelnie poważny. Dlaczego w ogóle go interesuję. Dlaczego nie może zostawić mnie w spokoju.
- Czego ode mnie chcesz, co? Dlaczego mi pomogłeś?
- Już mówiłem, chcę Cię chronić. Nie mam złych intencji, a teraz proszę, pozwól mi odprowadzić się do domu i miejmy to już z głowy.
Wstałam i ruszyliśmy dalej. Aż do końca nie odezwaliśmy się do siebie. Szczerze powiedziawszy to nie ufałam temu chłopakowi. Kiedy dotarliśmy do mojego domu odwróciłam się do niego i popatrzyłam w te jego wielkie oczy.
- To tutaj – powiedziałam.
Matthew popatrzył na mój dom i w końcu skierował wzrok na mnie.

- Ładnie tu masz – powiedział, po czym przybliżył się do mnie. Przytulił mnie tak mocno, że poczułam jego zapach. Nie wiem czemu, ale zrobiło mi się gorąco. Odsunął się, odwrócił i odszedł. Patrzyłam za nim kiedy szedł wzdłuż ulicy, po czym weszłam do domu. Chciałam pójść się umyć, więc ruszyłam w stronę łazienki. Po umyciu się zorientowałam się, że nie wzięłam czystych ubrań. Owinęłam się ręcznikiem i poszłam do mojej sypialni. Otworzyłam drzwi i stanęła w bezruchu.

sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 7


  

PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM !




  Moje serce waliło jak oszalałe,ręce trzęsły się niemiłosiernie,a nogi były jak z waty.Nie mogłam się ruszyć,przerażenie sparaliżowało mnie od samego czubka głowy,aż po stopy. Poczułam się niepewnie,czy on byłby w stanie zrobić mi krzywdę?Zaczęłam nerwowo rozglądać się po mrocznej uliczce w poszukiwaniu czegoś czym mogłabym się obronić.
-Daj spokój Olivia-Justin wyszeptał spokojnie,błądził swoim wzrokiem po mojej twarzy,zerkając to na usta to znowu na oczy.Poczułam się jak zahipnotyzowana patrząc w jego nieziemsko brązowe tęczówki,wyglądające jak morze czekolady.Działałam jak w amoku,szybko złączając nasze usta i przylegając do jego ciała. Szatyn złapał mnie za biodra i przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie.Jestem pewna,że pomiędzy nami nie zmieściłaby się nawet kartka papieru.Wsunęłam palce w jego miękkie,kasztanowe włosy,przez co z jego ust wydobył się cichy jęk.W tej chwili nie myślałam o niczym inny jak o naszych rozgrzanych ciałach i wargach,które poruszały się w zsynchronizowanym tempie.Złapałam Justina za koszulkę i zaczęłam stawiać małe kroki w przód,w wyniku czego plecy Justina zderzyły się z betonową ścianą.To wszystko wydawało się snem,pięknym snem,który w każdej chwili może prysnąć niczym bańka mydlana.
Muszę  zadać sobie pytanie "Co ja właściwie czuję do Justina?".
Czasem jest on nieczułym sukinsynem,który boleśnie rani i nie patrzy na dobro innych.Jednak z drugiej strony jest kochającym chłopakiem,który wie czego pragnie kobieta i potrafi ją zaspokoić.
-Oh skarbie-szepnął do mojego ucha,delikatnie przygryzając jego płatek,przez co z moich ust wydobył się cichy jęk.On doskonale wiedział jak zaspokajać moje potrzeby,znał mnie oraz moje ciało lepiej niż ja sama.Żaden mężczyzna ,z którym byłam do tej pory nie potrafił mi dogodzić.Jestem bardzo wybredna,jednak Justin...On jest inny,zna moje potrzeby,wszystkie moje zachcianki..Postawiłam sobie pytanie "Czy jest jakiś lepszy chłopak na świecie niż on?".
W tym momencie w mojej głowie pojawił się obraz pieprzącego się Matta oraz Alison.
Wciąż nie rozumiem, jak oni mogli mi to zrobić.
Czy to był jakiś rodzaj zemsty,chcieli mnie załamać? Jeśli tak to im się udało,ale teraz się tym nie przejmowałam.Teraz liczy się tylko Justin,jego usta,cały on.
Jego miękkie wargi naciskały na moje,a następnie przeniosły się na moją szczękę oraz szyję.To  uczucie było doprawdy niesamowite. Nigdy,ale to przenigdy nie uprawiałam seksu,pełnego  i namiętnego.Zawsze kończyło się na niewinnych przyjemnościach.
Gdy zabrakło nam tchu oderwaliśmy się powoli od siebie,głęboko oddychając i spoglądając sobie w oczy.
-Uważaj na siebie skarbie.Chcę być pewien,że szczęśliwie dotrzesz do domu-mruknął seksownie ukazując szereg swoich pięknych,śnieżnobiałych zębów.Justin ma dwie zupełnie inne twarze.W jednej chwili jest cholernie gniewnym,wybuchowym ,złym chłopcem,a w drugiej kochającym,opiekującym się oraz troskliwym mężczyzną.Jednak muszę przyznać,że to  mnie kręci i podnieca. Poczułam jak chłopak powoli zdejmuje swoje dłonie z moich bioder,a następnie oddala się i znika w mroku.Stałam jak wryta,
nie mogąc się poruszyć.To było zbyt wiele. Moją kobiecość bolała od nadmiernego podniecenia,wywołanego przez jednego,wspaniałego faceta,a mianowicie Justin.Tak bardzo  idealny.
Zebrałam w sobie wszystkie siły i powolnie ruszyłam do domu.Jednak nie zdążyłam nawet wyjść z uliczki,a już z powrotem zostałam do niej wciągnięta.Chciałam krzyknąć,lecz ktoś szybko zakneblował mi usta.Dobrze znany mi zapach podrażnił moje nozdrza.Zapach Matta,mojego byłego chłopaka. Chciałam krzyknąć,ale chłopak mocno zasłonił mi usta ręką.
Przypuszczam,że Alison była jego seks zabawką na jedną noc,a teraz ponownie chce zabrać się za mnie,co będzie nie lada wyzwaniem.Nie oddam swojego ciała bez walki.Próbowałam krzyczeć,wierzgać,kopać ,bić,jednak to tylko pogarszało sytuacje w jakiej się obecnie znajdowałam.Wiem jaki może być Matt.  On jest nieobliczalny,jak czegoś pragnie,to  nie spocznie póki tego nie dostanie.
Ja byłam jego celem.Ja i moje ciało.Starałam się jak mogłam uwolnić z jego mocnego uścisku,jednak za karę dostawałam siarczystego policzka.Z moich oczu poleciały łzy,które spływały strumieniami wzdłuż  policzków.Byłam wobec niego bezsilna.Matt brutalnie zdjął moje spodnie wraz z bielizną,a następnie zanim zdążyłam choćby złapać oddech,wszedł we mnie.Wydałam z siebie krzyk,który sekundę później został stłumiony przez rękę mojego oprawcy.Ból jaki mi zadawał był nie do opisania.Ból rozrywał moje ciało na strzępy,chłopak wykonywał brutalne ruchy. Z jego ust wydobywały się głośne jęki oraz pomruki zadowolenia.Nie miałam siły już płakać,ani krzyczeć,byłam bezsilna.Matt kontynuował dopóki nie straciłam przytomności.Pobita,zgwałcona,nieszczęśliwie zakochana,skrzywdzona przez los...Dlaczego akurat mnie dotykają te wszystkie nieprzyjemności? Dlaczego to akurat ja muszę przez to wszystko przechodzić?
Teraz będę bała się się spojrzeć w lustro. Wiem,że na moich policzkach pojawią się wielkie siniaki,których nie będę w stanie zatuszować żadnym pudrem czy kłamstwami. Na moich biodrach będzie pełno sinych śladów,przypominających mi tę noc.Poczułam kolejne słone łzy na policzkach.To wszystko jest dla mnie zbyt trudne,zbyt przytłaczające.Ciągle słyszę jego pomruki zadowolenia,a na karku czuję ten ciepły oddech.Nie wiem czy będę w stanie wymazać wspomnienia z tej nocy.Nie wiem,czy będę umiała zapomnieć.



 
 CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

Oliwia chciała wam coś przekazać :
 
"Przepraszam was kochani za taki beznadziejny rozdział,pewnie liczyliście na coś więcej,a zawiedliście się,przepraszam was naprawdę,napisałam naprawdę dużo,ale ciągle coś zmieniałam,aż w końcu wychodziło coraz mniej tekstu,gdy sprawdziłam ile tekstu wyjdzie na blogu normalnie się załamałam,tak strasznie mało tego wyszło,ja tak cholernie przepraszam za to,że też już nie będę pisać tego bloga,bo nie daję rady szkoła,moje dwa blogi,sprawdziany,egzaminy tego jest za dużo,a więc nie wiem może jeszcze z czasem wpadnę tu..coś napiszę,a do tej pory rezygnuje i przepraszam..." :(

A teraz kilka słów ode mnie.
Po pierwsze chciałam bardzo mocno podziękować Oliwii za to ,że jako jedyna podjęła się kontynuowania tego bloga za co jestem jej bardzo wdzięczna. Oczywiście jeśli będzie miała czas i chęci to może wrócić do pisania tego decyzja należy do niej :) 
Miał to być ostatni rozdział na jakiś czas ale prawdopodobnie znalazłam osobę ,która jest chętna zastąpić Oliwie w pisaniu tego ff więc jak dobrze pójdzie to możecie liczyć na kolejny rozdział już niedługo. :)  

Wchodźcie na bloga Oliwii  http://two-sides-of-the-coin-fanfiction.blogspot.com/ 

czwartek, 21 listopada 2013

Prośba

Możecie wchodzić na tego bloga  http://two-sides-of-the-coin-fanfiction.blogspot.com/
i komentujcie <3 to ona właśnie piszę rozdziały na tego bloga więc w ramach podziękowania możecie to dla mnie zrobić ?

środa, 20 listopada 2013

Rozdział 6


Chris...dzięki Bogu.
-Stary co Ty kurwa robisz!?-wrzasnął mój brat,jego wzrok był przepełniony gniewem i nienawiścią do mojego oprawcy.Mój brat zawsze się mną opiekował i bronił mnie.
Z ust Justin wydobył się cichy śmiech,spojrzał rozbawiony na Chrisa
-Mam zamiar pieprzyć twoją siostrę a co?-wybuchł szyderczym śmiechem,oczy szatyna poczerniały ze złości.
-Masz 10 sekund na opuszczenie tego pomieszczenia-syknął mój brat,na co ponownie brunet zachichotał.
-Przepraszam czy Ty mnie kurwa chcesz wyrzucić z własnej sypialni?!-krzyknął Justin,na co odruchowo się skuliłam,umięśnione ciało chłopaka wciąż na mnie spoczywało,czułam,że brakuję mi powietrza
-Proszę zejdź ze mnie-szepnęłam cicho, przerażona wpatrując się w sufit,Justin popatrzył na mnie morderczym wzrokiem,a zaraz po tym prychnął.
-Co Ci mówiłem suko!Masz się zamknąć!-ponownie wrzasnął,ale zrobił coś czego się nie spodziewałam... uderzył mnie,a zaraz po tym mój policzek zaczął palić od bólu,po moich policzkach spłynęła słona ciecz w formie łez,już nic się nie odezwałam,leżałam cicho.
W końcu ciężkie ciało bruneta zeszło ze mnie,Justin stanął przed Chrisem,przy nim wyglądał
jak dziecko,Chris był wysoki,a Justin średniego wzrostu,popchnął mojego brata,zaczęli się wyzywać i szarpać,szybko wstałam z łóżka,na szczęście jeszcze będąc w bieliźnie,ponieważ Chris przyszedł w porę.Próbowałam ich zatrzymać,by się nie pozabijali,ale kiedy to nie działało,chciałam opuścić to pomieszczenie,jak najszybciej i po prostu wrócić do domu.
Już miałam przekroczyć próg domu,kiedy zostałam złapana od tyłu i popchnięta na łóżko,usłyszałam szyderczy śmiech Justina
-A Ty dokąd się wybierasz?-warknął rozbawiony.
Zamarłam,jego ton głosu był ponury,przerażający,szczerze boję się....
Przerażona wypowiedziałam ciche przeprosiny i usiadłam na łóżku.Brunet oraz mój brat udali się na dół,chciałam stąd uciec jak najszybciej,a teraz to moja jedyna szansa.Pędem założyłam coś jeszcze na siebie,ludzie nie mogą mnie zobaczyć przecież w samej bieliźnie.Podeszłam do okna,na moje szczęście było otwarte,wyskoczyłam z balkonu Justina,a następnie zeszłam po drzewie na ziemie.Wow to było za proste,zaczęłam biec ile sił w nogach do domu mojej przyjaciółki.Nie mogę wrócić do swojego mieszkania,Justin mnie dzięki temu znajdzie i zrobi to,co zamierzał.
-Szlak!-krzyknęłam na całe gardło,gdy zauważyłam,że mój telefon zginął.Westchnęłam głośno,po krótkim czasie znalazłam się w domu Alison.Tu mnie nie znajdzie,tu mnie nie znajdzie... powtarzałam sobie w myślach,spokojnie zadzwoniłam do jej mieszkania,jednak nie otworzyła mi drzwi,skoro ona nie chce mi otworzyć sama się wproszę.Powoli przekroczyłam próg domu,usłyszałam jęki i głośne krzyki zadowolenia.Fuu Alison znowu to robi...Słyszałam także znajomy głos chłopaka i jego jęki "Cholera Alison jestem blisko". Chwila,chwila ja znam ten głos...powoli wkroczyłam do pokoju,a w oczach momentalnie pojawiły mi się łzy
-Matt!?-krzyknęłam załamana i schowałam zapłakaną twarz w dłonie,jak najszybciej wybiegłam z mieszkania mojej "przyjaciółki" .Jak ona mogła mi to zrobić!?Jak mógł zrobić mi to mój własny chłopak!? Dwoje ludzi,których najbardziej lubiłam,a nawet kochałam pieprzyło się za moimi plecami! Czuję się taka bezużyteczna! Biegłam od siebie,chcąc być jak najdalej od fałszywej przyjaciółeczki i mojego chłopaka,ups przepraszam miałam na myśli "jebanego skurwiela zdradzającego mnie z tą szmatą,którą nazywałam przyjaciółką".
Naglę poczułam jak zostaje wciągnięta do ciemnej uliczki i przyciśnięta do ściany,nerwowo przełknęłam ślinę.
-Oh skarbie nie powinnaś była mi uciekać-wyszeptał rozśmieszony tak dobrze znajomy mi głos...
JUSTIN.
Co on mi zrobi?Poniosę karę? Proszę... błagam nie..boję się...


 CZYTASZ  = KOMENTUJESZ

Rozdział napisany przez Oliwie. Miała problemy techniczne przez które musiała ten rozdział pisać 3 razy. Oliwia chciała was bardzo przeprosić ,że jest taki krótki i według niej beznadziejny (myli się). Ale następny będzie dłuższy i lepszy :)

Wejdźcie też na jej bloga http://two-sides-of-the-coin-fanfiction.blogspot.com/ 
Proszę wchodźcie i komentujcie :) dzięki temu motywujecie ją do pisania :) Do następnego <3 


niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 5


PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM !


Obudziłam się rano o dziwo wypoczęta i zrelaksowana.
Całą noc przespałam w ramionach Justina,nie będę narzekać,bo to było naprawdę przyjemne.
Zaczęłam rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu bruneta,jednak nie było go.
Gdzie on u licha jest?Powolnie zwlekłam się z łóżka i zeszłam na dół.
To co zobaczyłam cholernie mnie zaskoczyło.
Justin robiący naleśniki w kuchni?
Wow,to nie codzienny widok.
Mój wzrok mimowolnie opadł na jego bokserki,przygryzłam wargę.
Nie mogę na to narzekać,on jest naprawdę przystojny.Jestem pewna,że prędko nie pozwoli mi odejść,
ale są także i plusy bycia tutaj,między innymi on sam.
Z moich zamyśleń wyrwał mnie głos Justina
-Czy Ty się patrzysz na mój tyłek?!-powiedział rozbawiony,a zaraz po tym wybuchł głośnym śmiechem.
Zażenowana schowałam swoją,czerwoną twarz w dłoniach.
-Ohh shawty to nic złego-zaśmiał się swoim,zaraźliwym chichotem-Twoje pośladki też są niczego sobie!-wrzasnął rozśmieszony,po czym z całej siły uderzył mój tyłek.
Krzyknęłam z bólu,to naprawdę bolało,zaczęłam rozmasowywać swoją obolałą pupę.Zmierzyłam chłopaka swoim morderczym spojrzeniem, na co głośno zachichotał
-Daruj sobie Bieber,nie będę grać w te Twoje pierdolone gierki-warknęłam.Oczy bruneta pociemniały ze złości, podszedł do mnie, ujął moją brodę i podniósł ją do góry,przybliżył się do mojego ciała
-Co Ci mówiłem suko?-syknął blisko moich ust, mogłabym nawet powiedzieć zbyt blisko
-Mówiłem,że masz się do mnie zwracać z szacunkiem!-wrzasnął,ze strachu pokiwałam głową i wypowiedziałam
ciche "przepraszam",Justin zadowolony puścił moją twarz i wrócił do smażenia naleśników.
On mnie naprawdę przeraża.
Powoli podeszłam do stołu i usiadłam na krześle,nerwowo zaczęłam stukać palcami w blat
-Czy mogłabyś przestać!?-krzyknął zdenerwowany,o co mu znowu chodzi?-To cholernie irytujące!-wybuchnął.
Ciekawe jaki on do cholery ma problem!
Mógł w ogóle mnie nie zabierać ze sobą,a jednak zrobił to.
To była jego decyzja,ja się o to nie prosiłam.Tęsknie za Matt'em,za naszymi
spacerami,wspólnym wychodzeniem do kina.Ja już naprawdę sama nie wiem co czuję do Justina.
On mi się podoba,w głębi duszy ja wciąż coś do niego czuję,ale także darzę dużym uczuciem Matt'a.
Czy można kochać dwie osoby jednocześnie?
Moje wspomnienia i myśli przerwały krzyki Justina skierowane do mnie
-Olivia do cholery! Słuchasz mnie!?-krzyknął,dlaczego on się tak zachowuję?
Ja naprawdę nic mu nie zrobiłam,by miał powód do takiego traktowania mnie.
-Tak-powiedziałam cicho,nie co przerażona.
Chłopak postawił przede mną talerz z naleśnikami ozdobionymi truskawkami i czekoladą,woah moje ulubione,ciekawe skąd pamiętał.
Podziękowałam Justinowi,na co ten uśmiechnął się dumnie.
Oboje siedliśmy do stołu i zaczęliśmy konsumować nasz posiłek.
Muszę przyznać,że wyszły mu naprawdę dobre.Po skończeniu śniadania posprzątaliśmy ze stołu,nagle Justin zaczął chichotać
-Co się stało?-zapytałam spanikowana
-Mam coś na twarzy?-dodałam.Brunet uśmiechnął się do mnie,przylgnął swoim ciałem do mojego i przejechał swoim językiem po kącikach moich ust
-Już-wyszeptał wciąż stojąc blisko mnie,na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech,cholera poczułam gorąco napływające na moje policzki.
Olivia tylko się nie rumień!
-Oh skarbie,jeszcze nie przyzwyczaiłaś się do mnie?-zapytał z uśmiechem i pogładził kciukiem mój policzek.
Patrzył mi głęboko w oczy,jakby chciał odczytać moje myśli,które teraz pałętają mi się po głowie.
Byłam jak zahipnotyzowana jego czynnościami,więc nawet nie zdążyłam zareagować kiedy naprał swoimi ustami na moje wargi.
Nasz pocałunek był namiętny i zmysłowy,ale także delikatny i opiekuńczy,co ja robię?!
Ja przecież zdradzam Matt'a,to nie jest uczciwe.Nie mogę grać na dwa fronty,muszę wybrać jednego z nich.
Justin czule przejechał swoim językiem po mojej dolnej wardze prosząc o dostęp,z ochotą mu go dałam.
Nasze języki poruszały się w namiętnym tańcu i walczyły o dominację.
Poczułam ręce Justina,która łapią za moje uda i podnoszą mnie do góry,oplotłam swoje nogi w okół jego pasa.Brunet zamierza chyba przenieść nasz pocałunek na nie co wyższy stopień,mam mu na to pozwolić?
Jego usta są boskie,nie mogę się od nich oderwać,
to jest złe,ja jestem zła.Zdradzam Matt'a z człowiekiem,który mnie porwał i przetrzymuje tu wbrew mojej woli,ale chrzanić to.
Justin zaniósł mnie do sypialni i położył na łóżku,nie,nie my nie możemy tego robić
-Justin nie-zaprotestowałam i spróbowałam odepchnąć chłopaka,na co się bardzo zdenerwował uniósł moje ręce ponad głowę i przycisnął mi je do materaca łóżka
-Justin proszę przestań!-krzyczała,naprawdę nie
zamierzałam się z nim kochać,wierciłam się i kręciłam,jednak to na nic się nie zdało
-Zamknij się-syknął i zaczął powoli zsuwać moje majtki-Justin!-krzyknęłam,a po moich policzkach zaczęły ciec łzy,błagałam go,aby przestał
zaprzestał swoich czynności,na co on wzmacniał swój silny uchwyt,moje nadgarstki piekły niesamowicie,podejrzewam,że będą na nich siniaki.
-Stary co ty kurwa robisz!?-wrzasnął dziwnie znajomy mi głos,spojrzałam ponad ramię bruneta,a to co zobaczyłam zaszokowało mnie,to był mój brat Chris...


Czytasz = komentujesz 

Jak widać blog jest prowadzony dalej dzięki Olivii  która jest autorką bloga :
 
http://two-sides-of-the-coin-fanfiction.blogspot.com
Możecie wchodzić na jej bloga i komentować , ma dziewczyna talent :) 

Przez jakiś czas to ona będzie pisać to fanfiction ale za jakiś czas ja wrócę do pisania tego więc jeśli będzie chciała to będziemy w 2 kontynuować albo sama będę pisać zobaczymy :)

poniedziałek, 16 września 2013

Przepraszam :(

Przepraszam wszystkich którzy czytali moje ff ale niestety nie mam weny i pomysłu na dalszą część tego bloga :( ale pomyślałam ,że może jest ktoś chętny żeby kontynuować moją pracę ? jeśli jest taka osoba to niech się odezwie :)
Pozdrawiam

środa, 17 lipca 2013

info

Nikt prawie tego nie czyta więc zastanawiam się nad usunięciem bloga , nie widzę sensu żebym pisała to dla siebie. Jak nadal tak będzie to go usuwam.
Pozdrawiam

niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 4

Przegryzłam wargę aby nie powiedzieć coś czego będę później żałować. Westchnęłam i spojrzałam w okno chcąc być już bezpieczna w domu. Dotarliśmy do miejsca , które jak sądzę było jego domem. Zaparkował przed budynkiem a mi szczęka opadła na widok jego mieszkania, śliczny był , nie widziałam koloru ścian bo było ciemno,miał 2 piętra, balkon ogólnie mówiąc był ogromny jak dla jednej osoby.
-Jesteśmy na miejscu shawty.
Odpięłam pas i chwyciłam za klamkę chcąc wysiąść,wystraszyłam się jak nie mogłam otworzyć tych pieprzonych drzwi. Musiałam poczekać aż mój towarzysz z łaską otworzy te przeklęte drzwi od zewnątrz. Na samą myśl ,że byłam zamknięta w tym samochodzie z nim przeszły mnie ciarki. Gdy chciałam wysiąść podał mi rękę ,żeby mi pomóc,wywróciłam oczami i go zignorowałam. Wysiadłam i oparłam się o pojazd, patrzyłam jak Bieber się ode mnie oddala i idzie do domu, po chwili zorientował się ,że mu się przyglądam i obrócił się w moją stronę. Zmierzył mnie od góry do dołu na co ja przewróciłam oczami ,co go wkurzyło bo po chwili znalazł się koło mnie , chwycił mój podbródek tak abym na niego patrzyła.
-Nie pamiętasz już co Ci mówiłem ,jak masz się zachowywać w stosunku do mnie? - powiedział przez zaciśnięte zęby.
Znowu lekko przewróciłam oczami miałam nadzieję ,że tego nie zauważył. Ale się myliłam jeszcze bardziej ścisnął mój podbródek bardziej wściekły w skutek czego skrzywiłam się z bólu.
-Nie wywracaj na mnie oczami dziwko! Zrozumiałaś ? .
Nie mogłam się ruszyć ani nic powiedzieć więc lekko przytaknęłam.
-To dobrze, a teraz chodź za mną. - odepchnął mnie od siebie i ruszył w stronę domu. A ja stałam jak głupia i patrzyłam na niego , nie mogłam zrobić ani kroku ze strachu. Niby obiecywał ,że mnie nie zabiję ale skąd mam mieć tą pewność , zabił już kogoś dzisiaj więc jedno ciało w tą czy w tą różnicy mu nie zrobi. Nie miałam innego wyjścia tylko mu zaufać chociaż tego nie chcę.
-Idziesz ? - zapytał wkurzony.
Nie odpowiedziałam a on znowu zaczął się do mnie zbliżać ,straciłam kontrolę nad własnym ciałem i zaczęłam się lekko trząść ze strachu.
-Kurwa Olivia! Idziesz ze mną z własnej woli albo Ci pomogę ale to już nie będzie tak miło. Wybór należy do Ciebie.
Zastanawiałam się co zrobić a on już tracił cierpliwość i wkurzał się jeszcze bardziej, po dłuższej chwili nie widząc żadnej reakcji z mojej strony , podszedł do mnie i chciał mnie podnieść ale zdążyłam zrobić krok w tył.
-Dobra idę , powiedzmy ,że zmieniłam zdanie.
-Grzeczna dziewczynka.
-Super, idziemy czy będziemy tu tak stać ?
-Chodź ze mną skarbie
Przytaknęłam głową i zaczęłam iść za nim ,wchodząc do mieszkania miałam nadzieję ,że jesteśmy sami bo nie chcę zwracać na siebie uwagi. Wchodząc po schodach rozglądałam się po pomieszczeniu ,na ścianach znajdowały się zdjęcia. Po chwili Justin się zatrzymał i czekał aż dołączę do niego,po czym zaczął otwierać drzwi ,które znajdowały się przed nami. Weszłam do pokoju i zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniu ,lekko podskoczyłam jak trzasnął drzwiami. Jego pokój był dwa razy większy od mojego,na środku pokoju stało wielkie łóżko z czerwoną pościelą i czarną kołdrą. Ściany były koloru burgundowo-czarne, byłam pod wrażeniem ,nigdy bym nie pomyślała ,że on  może mieć taki ładny pokój.
-Podoba Ci się? -uśmiechnął się łobuzersko. Przegryzłam wargę i pokiwałam głową na tak. Zaśmiał się i podszedł do szafy wyjmując z niej T-shirt.
-Masz
-Dzięki, gdzie łazienka ?
-Tam- wskazał na drugie drzwi w swoim pokoju, więc ma własną łazienkę. Udałam się do niej i zakluczyłam drzwi ,upewniając się kilka razy czy są zamknięte zaczęłam się rozbierać. Szybko się wykąpałam ,wytarłam i ubrałam, zmyłam makijaż. Upewniając się ,ze dobrze wyglądam wyszłam z łazienki ,wchodząc do pokoju zauważyłam Justina siedzącego na łóżku w samych spodniach od dresu pokazując swoją seksowną klatę ,lekko przegryzłam wargę i usiadłam koło niego.
- Ładnie wyglądasz w mojej bluzce. -powiedział poruszając brwiami.
-Bieber !-powiedziałam rozbawionym głosem.
-To nie moja wina ,że jesteś jeszcze bardziej seksowna niż kiedyś ale nadal pociągająca.
Poczułam ,że moje poliki robią się czerwone ,a on widząc moją reakcję wybuchnął śmiechem ,spojrzałam na niego wzrokiem zabójcy ,a on próbował się opanować po chwili przestał się śmiać a ja poczułam ulgę.
-No nie wierze skarbie, znamy się tak długo a Ty się nadal mnie wstydzisz , przecież Cię już nago widziałem shawty i nie masz czego się wstydzić - mówiąc to lekko się śmiał.
- Daruj sobie ,jakbyś nie zauważył to było rok temu od tego czasu dużo się zmieniło i ja też się zmieniłam. Nie masz na co liczyć Bieber.
-No zobaczymy skarbie ,jeszcze będziesz błagać.
-Nie pochlebiaj sobie chłopcze, a teraz chciałabym pójść spać.
-No to się kładź na co czekasz
-A gdzie mam spać ?
-Na łóżku
-A Ty?
-Też na łóżku - powiedział i puścił do mnie oczko
-O nie , nie śpisz ze mną !
-Oj weź skończ kochanie
-Dobra niech Ci będzie ale to tylko dzisiaj nigdy więcej nie będę z Tobą spać w jednym łóżku.
Położyłam się a po chwili Justin do mnie dołączył ,odsunęłam się na koniec łóżka ale po kilku minutach poczułam ręce oplatające mnie dzięki czemu zostałam przesunięta plecami do jego klaty,chciałam się wyrwać ale nie miałam tyle siły, poddałam się i przybliżyłam się bliżej niego w skutek czego usłyszałam jak Bieber mruknął mi do ucha,zaśmiałam się pod nosem.
-Dobranoc Justin-powiedziałam ziewając
-Dobranoc skarbie.
 Było mi tak przyjemnie i ciepło w jego ramionach ,że nawet nie poczułam kiedy zasnęłam


No to mamy 4 rozdział , mam nadzieje ,że będzie wam się podobał.  Zostawicie komentarz ,żebym wiedziała ,że ktoś to czyta i nie piszę tego dla siebie.

Czytasz = komentujesz

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 3



Postanowiłam  się przewietrzyć a reszta bawiła się na całego, wychodząc zauważyłam parę osób które uprawiały seks, brały narkotyki i chłopaków namawiających dziewczyny na „szybki numerek”. Szłam brzegiem morza ,myślałam jak teraz będzie gdy on mnie znalazł i na dodatek ma mój numer w każdej chwili mogę dostać telefon albo wiadomość od niego której nie będę mogła zignorować jeśli chcę żyć. Coraz bardziej oddalałam się od miejsca imprezy ale kontynuowałam spacer mając nadzieje ,że będę potrafiła wrócić.  Nie daleko zobaczyłam 3 chłopaków stojących nad kimś, niewiele myśląc byłam coraz bliżej tych osób. Ostrożnie zaczęłam przyglądać się tym postacią byli ubrani na czarno, jeden z nich miał podobną kurtkę do Justina , nerwowo zaczęłam podchodzić bliżej i modliłam się aby mnie nie zauważyli, byłam już na tyle blisko aby usłyszeć przyśpieszone bicie swojego serca i upewnić się ,że jest o grupa mojego brata ale tylko część ,reszta pewnie musiała zostać w NY. Na plaży był tylko Justin, Tom i jakiś nowy bo pierwszy raz go na oczy widzę a przed nimi klękał jakiś chłopak miał może z 23lata albo trochę więcej.
-Carter z Tobą zawsze są jakieś problemy!  Byłem tu 3 tygodnie temu i ostrzegałem Cię ,że albo dostarczysz nam pieniądze albo pożegnasz się z tym światem. Kasy nie widzę więc została Ci już tylko druga opcja.
-Błagam dajcie mi jeszcze tydzień a dostaniesz te pieniądze.
- Miałem serce i przesuwałem Ci termin spłaty długu kilka razy, ale za każdym razem błagasz o więcej czasu dostałeś go ale to już była Twoja ostatnia szansa, moja cierpliwość do Ciebie  się skończyła.
-Masz jakieś życzenie przed śmiercią? -  Nie? No okay jak chcesz, to zrobimy tak, ja liczę do trzech i strzelę Ci w łeb. – Aa i jeszcze jedno  pozdrów resztę tych ,którzy nie spłacają swoich długów w terminie.
Chłopak położył palec na spuście pistoletu.
- Raz,
-Dwa,
-Trzy, żegnam!
Pod wpływem siły pocisku głowa Taylora Cartera odchyliła się do tyłu , a jego ciało bezwładnie opadło na piasek. Przez chwilę wszyscy trzej patrzyli na ciało a mi się nogi ugięły co spowodowało ,że opadłam na piasek. W pewnej chwili oczy mi się zaszkliły i widziałam jak przez mgłę, po policzku zaczęły spływać mi łzy które szybkim ruchem ręki starłam. Nie mogłam oddychać , nie mogłam odwrócić wzroku od ciała które leżało niedaleko mnie. Spojrzałam w górę i od razu napotkałam wzrok Bieber'a który patrzył na mnie.
Od razu obleciał mnie strach, poczułam suchość w ustach, nie wiedziałam czy mam uciekać czy siedzieć w miejscu ale nie chciałam ryzykować swoim życiem i wolałam zostać tam gdzie byłam. Zauważyłam ,że mówi coś do chłopaków i wolnym krokiem podchodzi do mnie ,nie byłam wstanie się ruszyć, podniósł mnie jedną ręką chwycił mnie za kolana a drugą położył na moich plecach , szybkim ruchem przełożył sobie mnie przez ramię i podążał na parking ,gdzie posadził mnie na siedzenie od strony pasażera zamknął drzwi, po chwili sam zajął miejsce za kierownicą. Jechał skupiony na drodze a ja już nie wytrzymywałam tej krępującej ciszy.
-Gdzie jedziemy? Zabijesz mnie tak jak jego? –mruknęłam
-Siedź cicho. -warknął a mnie aż ciarki przeszły.
-Ej Bieber przepraszam ,że Ci przeszkodziłam ale ja muszę wracać do domu bo jest już późno.
-Skarbie widzę ,że nadal masz poczucie humoru.
-Super-powiedziałam sarkastycznie-Więc powiedz gdzie jedziemy.
-Spokojnie, nie zabije Cię.
- A skąd mam mieć pewność? Przecież chwilę temu zabiłeś człowieka na moich oczach więc to samo możesz zrobić ze mną.- wywróciłam oczami i obróciłam głowę na bok.
- Nie wiedziałem, że tam byłaś!- krzyknął.
- A to zrobiłoby Ci jakąś różnicę? I tak byś go zabił nawet wiedząc,że tam jestem.
Niezręczna cisza, która zapadła między nami, wcale nie pomogła sytuacji, w której się znajdowałam. Złapałam się na skakaniu wzrokiem po wszystkim, co przykuło moją uwagę. Moje oczy napotkały jego profil. Nie będę kłamać, był naprawdę przystojny, wręcz cholernie. Usłyszałam jak sfrustrowany wzdycha, po czym odwrócił głowę w moją stronę.
-Co tak patrzysz? Mam coś na twarzy?
- Nie , nie
Uśmiechnął się, ukazując szereg białych zębów. Oblizując usta, wzięłam kilka głębokich wdechów, próbując przestać się denerwować, gdy kolejny chichot rozbrzmiał w samochodzie. Potrząsając głową, oparłam się o siedzenie. Wiedząc, że minie trochę czasu zanim wrócę do domu, zaczęłam rozmyślać nad swoim życiem. Ale nadal nie wiedziałam gdzie jedziemy co doprowadzało mnie do szału.
-Powiesz mi w końcu gdzie jedziemy?
- Ale się niecierpliwa zrobiłaś-mruknął lekko zachrypniętym głosem co mi się strasznie spodobało. Wyciągnął papierosa , włożył go sobie do ust i zapalił.
-Jedziemy do mnie – wydusił z siebie otwierając okno.
No to się kurwa wpakowałam w kolejne problemy, a było już tak dobrze ale nie. Najwidoczniej Bóg ma inne plany wobec mnie i musi mi jeszcze bardziej dokopać bo już mało w swoim życiu przeżyłam.


sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 2



Stałam i bałam się zrobić jakikolwiek ruch gdy nagle znalazł się przede mną ,kieliszek który miałam w ręce poleciał w dół rozbijając się na małe kawałki. Chwycił mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie tak ,że czułam jak bije mu serce, puścił jedną rękę a za drugą zaczął mnie ciągnąc tak abym szła za nim, wyrywałam się na co się wkurzył i chwycił mnie w pasie z trudem złapałam powietrze, gdy przycisnął swoje biodra do moich, lekko uśmiech zagościł na jego twarzy widząc moją reakcję. Zanim się odsunął przywarł swoimi ustami do moich, zamknęłam bezwładnie oczy i chwyciłam go za kark. Był zaskoczony moją reakcją ale wydawał się być zadowolony, przyłożył swoje czoło do mojego ,jego oczy powędrowały na mój dekolt , moje ręce opuściły jego szyję podążały po jego ciele zatrzymałam je na wysokości jego klatki piersiowej i lekko odepchnęłam go od siebie, odsunął się z grymasem na twarzy. Chwycił mój nadgarstek opuścił je wzdłuż mojego ciała, zabrał moją torebkę i zaczął ją przeszukiwać zdałam sobie sprawę ,że czegoś szukał. Po chwili miał w ręce to czego szukał czyli mój telefon, nie odezwałam się ani słowem, kiedy wystukiwał coś na klawiaturze. Dźwięk wydobywający się z kieszeni chłopaka utwierdził mnie w przekonaniu ,że wysłał sobie sms’a z mojego telefonu. Ugh...teraz ma mój numer. Odeszłam na chwilę od znajomych a już stałam twarzą w twarz z osobą którą nie chciałam już nigdy zobaczyć. Odłożył urządzenie na swoje miejsce i podał mi torebkę. Przycisnął mnie do siebie, co zmusiło mnie do wypuszczenia powietrza, ciche jęki wydobywające się z jego ust zaskoczyły mnie. Zacisnęłam dłonie w pięści na jego koszulce, jego śmiech wypełnił powietrze, kiedy desperacko próbowałam uwolnić się z jego uścisku. Odsunął się na krok uśmiechając się z wyższością gdy zachłysnęłam się powietrzem, gdy znowu postanowił się zbliżyć. Zmierzył mnie od góry do dołu przeszywającym spojrzeniem, jak gdyby nigdy nic odszedł pewnym krokiem. Przez chwilę stałam oniemiała, nie mogąc pojąć tego, co właśnie się wydarzyło. Gdy się ocknęłam zaczęłam szukać znajomych. Jak już  ich zauważyłam śmiali się i gadali między sobą, nie mając pojęcia co stało się chwilę temu. Otworzyłam usta aby coś powiedzieć ale nie mogłam wydusić ani słowa.
-Wszystko w porządku? –zapytała Alison ze zmartwieniem w głosie.
-yy…tak jest ok
-Wow –Alison otworzyła delikatnie usta ze zdziwienia gdy rozglądała się po pomieszczeniu.
Momentalnie pożałowałam swojego ruchu, zesztywniałam tak jak moje spojrzenie ,które zatrzymało się na osobie po drugiej stronie pokoju. Głowy powędrowały za moim wzrokiem byli ciekawi co tak przykuło moją uwagę, a właściwie kto. Justin stał tam i się cały czas na mnie gapił z dziwnym uśmiechem na twarzy. Widziałam ,ze gada z jakimś gościem ale co jakiś czas spoglądał w moją stronę, po 10min zaczął żegnać się z tym chłopakiem i kierował się do wyjścia. Puścił do mnie oko zostawiając mnie zdezorientowaną. Gapiłam się tak do póki całkiem nie znikł mi z oczu. Ponownie odwróciłam się do znajomych. Alison chciała wygłosić komentarz do zaistniałej sytuacji ale zrezygnowała patrząc na moją przerażoną twarz.



Przepraszam za błędy. Rozdział krótki ale następny postaram się dodać dłuższy.
                                                   Czytasz = komentujesz